- Poczekaj! – wrzasnęłam zszokowana, gdy zobaczyłam jak trzyma Dreyara nad ziemią i celuje w niego swoją klingą. Blondyn wciąż nie odzyskał przytomności po ostatnich uderzeniach, mi również brakowało już sił. Opanował mnie strach, strach przed utratą ważnej osoby. To było dziwne uczucie, którego nigdy dotąd nie dano mi odczuć. Ta straszna bezradność była nie do zniesienia, świadomość że nic nie mogę teraz zrobić dobijała mnie. Wiedziałam co mam zrobić, ale to tak cholernie bolało. Kazuo odwrócił wzrok w moją stronę, na jego twarzy widać było zadowolenie.
- Daj mu spokój, to jest sprawa między nami – dodałam
spokojniej, unosząc się na chwiejnych nogach. Trzymałam się za swoją zranioną
rękę.
- Co będę miał z tego? – zapytał z zaciekawieniem.
- Oddam ci tę moc – mruknęłam spuszczając wzrok.
- Co mówiłaś, nic nie słyszę – przystawił dłoń do ucha,
udając że nie słyszy.
- Dam ci to czego chcesz! – krzyknęłam tym razem z bólem w
głosie. – Tylko nie krzywdź Fairy Tail – dodałam ciszej, nie podniosłam wzroku.
Srebrnowłosy uważnie mi się przyglądał, uśmiechnął się chytrze. Osiągnął swój
cel. Wypuścił Laxusa z dłoni i skierował się w moją stronę. Uniósł wyżej mój
podbródek i spojrzał w moje gniewem wypełnione oczy. Sam był usatysfakcjonowany
i zdobył to czego chciał.
- Będziesz należała tylko do mnie – rzucił z psychopatycznym
uśmiechem, trzymając mnie za policzki.
- Mojego ducha nigdy nie złamiesz – syknęłam nie ukrywając
wściekłości. On tylko zbliżył swoje usta do mojego ucha.
- Właśnie to zrobiłem – wyszeptał z zadowoleniem w głosie, a
ja byłam tym kompletnie zaskoczona.
Po chwili ze ściany wyłoniła się zielona,
sporej wielkości lacrima, wiedziałam już do czego będzie potrzebna. Do
pomieszczenia wpadło kilku podwładnych Kazuo, podbiegli do mnie i zaprowadzili
pod kryształ. Nie opierałam się, nie mogłam. Przypięli mnie mocno łańcuchami,
abym w żaden sposób nie mogła się wydostać. W tym samym momencie młodszy
Dreayar zaczął odzyskiwać przytomność, jednak Imada w porę to zauważył i uniósł
go nad ziemię.
- Będziesz patrzył na cierpienie swojej nowej koleżanki –
zaśmiał się mój wróg zuchwale.
- Auriel co się dzieje! – wrzasnął zdziwiony i wściekły
blondyn widząc w jakiej jestem sytuacji.
- Daj już spokój, tak będzie lepiej – powiedziałam cicho
zrezygnowana, nie podnosząc wzroku.
- Dla kogo lepiej?! Chyba nie dla ciebie – uniósł się ledwo
tłumiąc gniew.
- Twoja szlachetna znajoma odda mi swoją moc, w zamian za
oszczędzenie was – oznajmił dumny z siebie srebrnowłosy.
- Głupia! Coś ty zrobiła! Tak łatwo się poddajesz?! – nie
dawał za wygraną.
- Nie mam wyjścia, to moja decyzja – zakończyłam tą wymianę
zdań. Kazuo skinął swoim podwładnym, aby podłączyli lacrime. Poczułam
niewyobrażalny ból, krzyknęłam nie mogąc go dalej tłumić. Czułam jak prądy
przechodzą po moim ciele, odbierając powoli moją moc. Wszystkie moje rany dały
o sobie znać, to tak cholernie bolało. Nie potrafiłam trzymać go w sobie,
krzyczałam niemiłosiernie. Krople potu pojawiały się na mojej twarzy, miałam
dość. Chciałam umrzeć.
Laxus patrzył na to w szoku, nie mógł się ruszyć, był
kompletnie bezradny. Dobijała go ta niemoc w tym momencie. Nic nie mógł na to
poradzić, mógł tylko patrzeć na moje katusze. Był wściekły.
- Zabierz go stąd, nie chce żeby na to patrzył –
wycharczałam ledwo przytomna.
- Niech będzie – warknął niezadowolony Kazuo, ale kazał
wyprowadzić chłopaka.
Przynajmniej byłam teraz spokojniejsza, odetchnęłam z ulgą
że nie będzie musiał na to patrzeć. Ból nie ustępował, wciąż bolesne prądy
rozchodziły się po moim ciele zabierając moje moce. Zostałam sama w
pomieszczeniu, czułam jak odpływam. Ciało miałam jak z waty, zawisłam na
łańcuchach. Oczy same mi się zamykały, a po chwili utraciłam kontakt z
rzeczywistością.
***
Poczułam dziwne ciepło które otaczało moje ciało. Podniosłam
lekko powieki, jednak od razu oślepił mnie blask porannego słońca. Rozejrzałam
się w koło i zorientowałam się, że leżę na trawie gdzieś na łące. Podniosłam
się lekko i widok był przepiękny. Zieloną łąkę otaczał gęsty las, a w oddali
widać było niewielki domek. Wstałam na równe nogi i poczułam się dziwnie lekka,
spokojna. Skierowałam swój niepewny krok w kierunku chatki. Gdy znalazłam się
dość blisko, ujrzałam młodą piękną blondwłosą kobietę, która siedziała na ganku
i czytała jakąś książkę. Nie widziała mnie, co było dość dziwne bo stałam zaraz
przed jej domem. Nagle podbiegła do niej mała czarnowłosa dziewczynka, miała
najwyżej trzy latka, od razu wskoczyła jej na kolana.
- Mamo, mamo! – krzyczała podekscytowana.
- Co się stało kochanie? – spytała ciepło kobieta.
- Co to jest magia? – wlepiła w nią swoje oczy. Blondynka
spojrzała na nią z delikatnym uśmiechem.
- Magia to taka siła, dzięki której możesz robić różne
niezwykłe rzeczy – wyjaśniła głaszcząc dziecko po główce.
- Jakie na przykład? – kontynuowała malutka.
- Np. możesz poruszać przedmiotami, bawić się ogniem,
światłem i wieloma innymi rzeczami – odpowiedziała pogodnie.
- A skąd ona się bierze? – nie dawała za wygraną.
- Stąd Auriel, z naszego serca. Mamy ją w sobie i nikt nie
może nas jej pozbawić – mówiąc to, wskazała na lewą pierś brunetki.
- To ja będę najlepszym magiem! – wykrzyczała i zeskoczyła z
kolan swojej mamy i wbiegła do budynku wyraźnie uradowana.
Oglądałam tę scenę z kompletnym zaskoczeniem. Czyżbym to
była ja, a ta kobieta to moja matka? W zasadzie nie pamiętam jak ona wyglądała,
ale to całkiem możliwe. Ta mała rzeczywiście była do mnie podobna. To mnie
zbiło z tropu, nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Po chwili rozmyślań
poczułam jak obraz się rozmywa, głosy przycichły a wokół pojawiła się ciemność.
***
Zerwałam się z miejsca zdyszana i spocona. Rozglądnęłam się
w koło i zobaczyłam, że tym razem jestem w innym miejscu. Był to niewielki, zamknięty
pokój w którym panowały ciemności. Nad łóżkiem znajdowało się małe okienko z
kratami, a naprzeciw solidne metalowe drzwi. Wiedziałam, że to kontynuacja
mojego koszmaru, a ten domek to był tylko sen. Wciąż miałam na sobie swoje potargane
kimono, jednak miecza i swoich shurikenów nie miałam przy sobie. Czułam się
osłabiona, nie wyczuwałam ani grama magii. Podeszłam do drzwi, ale jak
przypuszczałam były zamknięte. Ta bezradność mnie dobijała, byłam teraz
kompletnie bezużyteczna. Spojrzałam na swoje dłonie, nie mogłam nic zrobić.
Nagle usłyszałam szczęk otwieranego zamka. To był Kazuo, wszedł do środka ze
swoim psychopatycznym uśmiechem.
- Witaj moja droga, jak się czujesz? – zapytał prześmiewczo.
- A niby jak mam się czuć po tym, co mi zrobiłeś?! –
wrzasnęłam wściekła, a on zmarszczył brwi ze złości i złapał mnie za podbródek
i przygniótł mocno do ściany.
-Musisz być w dobrej kondycji, bo teraz należysz tylko do
mnie – mruknął zachłannie do mojego ucha, a ja poczułam strach, przeszył mnie
zimny dreszcz.
- Nigdy nie będę twoja! – syknęłam, próbując się uwolnić.
Jednak on mi to uniemożliwił, trzymając mnie w swojej technice.
- Już jesteś moja – zaśmiał się i przyssał się do moich ust.
To było straszne, nie mogłam się bronić i wykonać jakiegokolwiek ruchu. Kiedy
oderwał się ode mnie, złapał mnie za pośladki, a ja pisnęłam przerażona.
- Spokojnie, zanim sobie ciebie w końcu wezmę, zajmę się
twoimi przyjaciółmi – rzucił z satysfakcją w głosie.
- Miałeś dać im spokój! – przeraziłam się nie na żarty.
- Ja nic im nie zrobię, zajmą się nimi moi podwładni –
parsknął śmiechem. Bawiło go to.
- Ty gnoju! – wrzasnęłam ze łzami w oczach.
- Poczekaj tu na mnie moja droga – uśmiechnął się chytrze i
opuścił pokój, a ja opadłam automatycznie na podłogę. Uderzyłam o nią pięściami
ze złości.
Czemu mnie to musi spotykać, czy choć raz nie mogę żyć
spokojnie? Dlaczego wszyscy muszą cierpieć przeze mnie? Czy nic już nie mogę w
tej sytuacji zrobić? Chcę tylko pomóc swoim towarzyszom, nie chcę by musieli za
mnie ginąć… Nawet nie zauważyłam jak krople łez same spływały po moich
policzkach. Byłam kompletnie bezsilna. To było takie upokarzające. I ja mam czelność
nazywać się prawnuczką Mavis? Jakim prawem Zeref akurat musiał pomóc mojej
matce? Przecież to nie powinnam być ja…
W tym momencie coś mnie olśniło. Zobaczyłam przed oczami
obraz z mojego snu. Piękną blondwłosą kobietę, ze swoją małą córeczką na
kolanach. Poczułam, że ten sen nie mógł być przypadkowy. Nie bez powodu akurat
zobaczyłam ten moment ze swojego dzieciństwa. Może moja matka miała rację, może
rzeczywiście nie można odebrać magii z którą się urodziliśmy? Może to co
powstało z naszego serca i uczuć jest nie do zabrania? Może tak naprawdę gdzieś
w środku mam jeszcze cząstkę swojej magii? Nie mam wyjścia, muszę spróbować.
Podniosłam się z ziemi i przymknęłam oczy. Wyciszyłam się
całkowicie, oczyściłam swoje myśli i skupiłam się na swoim wnętrzu. Chciałam
odnaleźć tą iskierkę nadziei. Nie mogłam się poddać, nie teraz. Nie kiedy
przeszłam przez to piekło. Nie kiedy oni przyszli tutaj dla mnie, żeby mi
pomóc. Słyszałam spokojne bicie mojego serca. Skoncentrowałam się na wyczuciu
czegokolwiek, najmniejszej cząstki magii. Nagle coś drgnęło. Poczułam jakieś
znajome ciepło. Ale moment. To ciepło nie było czyste, miało w sobie jakąś
mroczną energię. Jakby walczyły ze sobą jakieś dwie przeciwstawne siły, gdzieś
tam głęboko w mojej głowie. Przez tą walkę nie mogłam wyczuć nic konkretnego,
jakby się wzajemnie znosiły. Weszłam głębiej do swojego umysłu. Coś tam jeszcze
było, coś mi dobrze znanego. Czułam to wyraźnie! To była moja magia umysłu,
przynajmniej jej znikoma część. Postanowiłam więc po nią sięgnąć. Udało się,
poczułam ją w swoim ciele. Coraz bardziej mnie wypełniała, a ja wracałam do
rzeczywistości. Zauważyłam że moje włosy zaczęły falować, ale miałam niedosyt.
Chciałam sięgnąć po coś jeszcze. Po te dziwne dwie siły, te które wzajemnie ze
sobą konkurowały. Ponownie wyciszyłam się od środka i wtedy dostrzegłam je, już
wyraźniej. Wiedziałam czym są. Otworzyłam oczy i poczułam przypływ adrenaliny.
Bezsilność ulotniła się tak szybko, jak się pojawiła. Teraz byłam gotowa podjąć
ostateczną walkę, moje moce wróciły, a ja czułam się wyśmienicie.
Jednym ruchem dłoni wyrwałam metalowe drzwi z betonowej
ściany. Wyszłam z pomieszczenia i rozejrzałam się wokół. Był to długi korytarz
z podobnymi do siebie drzwiami. Zaczęłam do każdych podchodzić i sprawdzać kto
jest w środku. Wszystkie miały maleńkie okienko. Po niedługim czasie znalazłam
właściwe, również sobie z tymi poradziłam. Jak wcześniej zobaczyłam, byli za
nimi wszyscy magowie z Fairy Tail. Większość z nich była w kiepskim stanie.
- Auriel! – krzyknęła zszokowana Lucy moją obecnością. – Co
tu robisz, myśleliśmy że zabrał twoją moc – dodała przejęta. Była nieźle
poturbowana, trzymała na rękach rannego Happiego. Obok niej Wendy pomagała
wszystkim swoją leczniczą magią. Sama ledwo się trzymała.
- Dobrze cię tutaj widzieć – szepnęła wykończona Erza.
- Jak widać jeszcze mnie nie złamał – powiedziałam poważnie.
– Uciekajcie stąd, kierujcie się do Magnolii – dodałam.
- Ale jak to?! – wstał obruszony Natsu. Chyba nagle
wydobrzał.
- No skoro ci już lepiej, to pomóż pozostałym i zabierz ich
do gildii – oznajmiłam surowo.
- Chyba sobie żartujesz – warknął Laxus z rogu pokoju.
- Ty lepiej już nic nie mów, miałeś się nie wtrącać a jak
zawsze wiedziałeś lepiej – syknęłam w jego kierunku.
- A co z tobą? – spytała Erza.
- Ja wyprowadzę Imade poza ten budynek i się nim ostatecznie
zajmę – wyjaśniłam chłodno, rozglądając się po wszystkich.
- Nie zostawimy cię samej! – podniosła głos Heartfilia.
- Nie macie wyjścia, inaczej wszyscy na tym ucierpimy. Muszę
to załatwić z nim sam na sam. Tym razem już ostatecznie – powiedziałam z
determinacją w głosie.
- Nie zgadzam się – wtrącił Dreyar. Wściekłam się. Podeszłam
do niego szybkim krokiem i wymierzyłam mu cios w kark. Momentalnie stracił
przytomność gdy trafiłam w strategiczny punkt.
- Zabierzcie go ze sobą i uciekajcie stąd. Spotkamy się w
Fairy Tail. Piętro wyżej jest wyjście, powodzenia – oznajmiłam pośpiesznie i
wyszłam z pomieszczenia. Pobiegłam od razu do sali gdzie walczyłam ze
srebrnowłosym.
Auriel wykończ gnoja!
OdpowiedzUsuńJestem z tobą, masz moje wsparcie.
Bardzo się cieszę, że znalazła w sobie determinację do walki :)
Ten sen z jej dzieciństwa był piękny, aż się uśmiechnęłam. Jej matka była mądrą kobietą.
Ciekawa jestem, czy reszta ferajny wykona jej polecenie.
A, i widać, że jej zależy na Laxusie, oczywiście mi się to podoba :)
Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy.
Udanych wakacji, dużo weny i uśmiechu każdego dnia :)
Jak to się stało, że nie skomentowałam?! T^T Jaka jestem zUaaaa... Dat bad blogspot! Nje pokazałeś mi posta...
OdpowiedzUsuńAURIEL DO BOJU SKOP DEKLOWI DUPĘ, ZAŁATW GO ZA MNIEEEE~! My goddness... Kochana, twe rozdziały ;) Ja je kochać. Odpowiednia długa, nie ma błędów i człowiek rozumie wszystko, historia nie naciągana. Lubię postać Auriel ^^ Sorry, że spóźniony koment, ale nie wiem, dlaczego nie zauważyłam posta ;_; I sorry za krótki komentarz, ale mam nóż na gardle - dosłownie, kuzynka wróciła z wczasów i od razu do nas wpadli.