Zaraz za mną do pomieszczenia weszli moi towarzysze, odebrało im głos gdy ujrzeli przed sobą widok tego miejsca. Szare betonowe ściany i taka sama podłoga, surowość tego miejsca napawała strachem. Wokół unosił się nieprzyjemny zapach krwi, która gdzieniegdzie była jeszcze widoczna. Miejscami porozrzucane były kamienie, cegły i betonowe bloki. Na lewej ścianie przymocowane były łańcuchy do których kiedyś byłam przypięta. Widząc to wszystko złapałam się za nadgarstek, na którym jeszcze był lekko zasiniony ślad.
- Widzę, że pamiętasz to miejsce – powiedział z chytrym
uśmieszkiem mężczyzna przed nami. Był wysoki o błękitnych oczach i długich
srebrzystych włosach. Ubrany był w błękitne kimono, a w dłoni dzierżył miecz. Wokół
niego znajdowało się kilkanaście osób, które ewidentnie nie były przyjaźnie
nastawione.
- Kazuo – syknęłam z takim jadem, że większość magów
przeszył zimny dreszcz.
- Jak zwykle urocza – uśmiechnął się sztucznie w moją stronę
jasnowłosy. – Widzę, że masz nowych przyjaciół i kto by pomyślał, że należysz
do tej gildii – dodał przyglądając się członkom Fairy Tail.
- To sprawa między nami - warknęłam w złości i złapałam za
rękojeść swojego miecza.
- Spokojnie, nie tak
nerwowo. Dla twoich towarzyszy mam osobne zajęcie – rzucił zadowolony z siebie
i machnął ręką swoim podwładnym.
- Wyjdźcie stąd i zajmijcie się jego pionkami, Kazuo
zostawcie mnie – oznajmiłam stanowczo, zwracając się do Natsu i reszty. – I bez
gadania – podniosłam lekko głos.
Magowie o dziwo bez sprzeciwu wyszli na główny korytarz, a
za nimi podążyli ich przeciwnicy. Wyglądali na jakąś silną mroczną gildię,
miałam tylko nadzieję że wróżki sobie poradzą.
Sama spojrzałam w oczy swojemu
przeciwnikowi, od dawna chciałam odebrać mu życie. To był idealny moment by to
zrobić.
- Bez nerwów maleńka, chodź do mnie – uśmieszek nie schodził
mu z twarzy. Wyciągnął dłoń w moim kierunku, a ja momentalnie straciłam
kontrole nad własnym ciałem. Nie mogłam się ruszyć ani o krok, wykonać
jakiejkolwiek czynności. Poczułam jak unoszę się lekko nad ziemią i powoli lecę
w jego kierunku.
- Ty dupku, widzę że opanowałeś całkowicie moją moc –
wycedziłam przez zęby wściekła. Próbowałam coś zrobić, ale byłam kompletnie
bezradna.
- To całkiem przydatna umiejętność Auriel, szkoda że już nie
należy do ciebie – zaśmiał się złowieszczo i złapał mnie za podbródek, kiedy
znalazłam się tuż przed nim. – Śliczna się zrobiłaś – rzucił zuchwale zbliżając
swoją twarz do mojej. – Teraz będziesz już tylko moja – szepnął do mojego ucha
głosem jak psychopata.
- Puść mnie ty gnoju – warknęłam, próbując odzyskać kontrolę
nad swoim ciałem. On jednak nie chciał mnie puścić. Niespodziewanie jednak
zwolnił swoją technikę i odskoczył zaskoczony, po tym jak uderzył do piorun.
Upadłam na ziemię i w końcu mogłam normalnie się poruszać.
- Co ty wyprawiasz! Miałeś walczyć z jego pionkami, to mój
przeciwnik – wrzasnęłam na stojącego przy drzwiach Laxusa. Momentalnie
podniosłam się do pionu.
- Nie radzisz sobie zbyt dobrze, więc pora żebyś zostawiła
to komuś innemu – powiedział z lekko uniesionymi kącikami ust, widać było że go
to bawi.
- Nie rób sobie żartów! Nie ma na to czasu, to moja walka –
warknęłam na niego, wyciągając jednocześnie swój miecz.
- Widzę, że masz nowego chłopaka – spojrzał szaleńczym
wzrokiem w jego stronę Imada.
- Daj mu spokój, to ze mną masz walczyć! – wykrzyczałam lekko
przestraszona jego zachowaniem i ruszyłam biegiem w stronę srebrnowłosego.
- No proszę jak go zaciekle bronisz – parsknął śmiechem i złapał
Dreyara w swoją technikę, rzucając go po chwili o ścianę aż zrobił się w niej
krater. Po chwili zamachnęłam się mieczem, jednak on zdołał zablokować mój
cios, z charakterystycznym odgłosem uderzającej o siebie stali. Byłam
maksymalnie skupiona i zdeterminowana, od środka wypełniała mnie wściekłość.
- O co tu chodzi? – spytał zaskoczony blondyn, który właśnie
podnosił się z ziemi po bliskim kontakcie ze ścianą.
- On ma zdolność kontrolowania ludzkiego ciała, jest w
stanie posługiwać się nim jak marionetką – wyjaśniłam, jednocześnie siłując się
na miecze z Kazuo. – Odejdź stąd póki jest na to czas – dodałam surowo, nie
spoglądając na wnuka Macarova.
- Chyba sobie żartujesz ze mnie – mruknął z irytacją, a jego
ciało pokryło się wiązkami piorunów.
- Nie doceniacie mnie – rzucił lekko zdenerwowany przeciwnik
i cisnął mną w Laxusa, oboje wylądowaliśmy w betonie. Ja dodatkowo zostałam
porażona błyskawicami towarzysza.
- Mówiłam byś się usunął, przeszkadzasz mi – syknęłam do
niego, próbując się podnieść na chwiejnych nogach.
- Sama sobie nie poradzisz – odparł z przekonaniem i również
stanął wyprostowany i gotów do walki.
- Trzymaj się z tyłu – przewróciłam oczami i skierowałam
wzrok na swojego wroga.
Wyciągnęłam pośpiesznie z sakiewki swoje shurikeny i
cisnęłam nimi w niego. Na moje nieszczęście niemal wszystkie odbił swoją
kataną, ale jeden drasnął go w policzek. Widząc jego wściekłość, nie czekałam
zbyt długo i teleportowałam się za jego plecami. Już chciałam wymierzyć cięcie
w bok, ale zdarzył je wyminąć zwinnym odskokiem. Zawróciłam w momencie swoje
gwiazdki i ponownie puściłam je w jego stronę, żadna nie trafiła, wszystkie
odparł. Dreyar korzystając z okazji wykonał swój Ryk Smoka Piorunów, jednak
Imada odskoczył w ostatnim momencie. Po chwili zorientowałam się, że magia
błyskawic leci w moją stronę. Gdybym nie przecięła techniki swoim mieczem
odbijającym magię, zapewne byłabym nieźle poszkodowana. Posłałam magowi klasy S
gniewne spojrzenie, ale on tylko wzruszył ramionami.
- Drażnicie mnie już małe muszki – warknął widocznie
wkurzony srebrnowłosy i uniósł lekkim ruchem dłoni naszą dwójkę. Mną cisnął o
podłoże, w którym zrobiłam sporą dziurę. Czułam jak w ustach zbiera mi się
krew, dawno nie dostałam takiego wycisku. Wszystko mnie bolało, odczuwałam
każdy mięsień. Co jak co, ale te bliskie spotkania z betonem robią swoje.
Kiedy uniosłam głowę, zobaczyłam jak nasz przeciwnik obija Lexusa
o każdą ze ścian, jak szmacianą lalką. Poczułam napływający gniew. Rozejrzałam
się po sali i namierzyłam wzrokiem kilka cegieł. Podniosłam się nieznacznie i
wysunęłam rękę w ich stronę. Kilka z nich uniosło się nad ziemię i poleciały na
nieprzyjaciela. Chyba nie był na to przygotowany, bo uwolnił wnuka Mistrza a
sam upadł pod naporem przedmiotów. Teleportowałam się od razu do blondyna, aby
sprawdzić jego stan. Był nieprzytomny, ale oddychał spokojnie. Wykorzystałam
chwilę spokoju i złapałam za rękojeść swojego miecza. Ruszyłam na podnoszącego
się Kazuo. W ostatniej chwili odparł mój atak.
- Pożałujesz wszystkiego co mi zrobiłeś – stwierdziłam z
jadem w głosie, wymierzając mu kolejne ciosy, jednak każdy zdołał odeprzeć.
- Jeszcze się okaże kto jest górą w tej potyczce, nie
pokonasz mnie tak łatwo – odpowiedział zuchwale i kopnął mnie w brzuch.
Splunęłam krwią ale nie dałam się powalić, za chwilę zablokowałam jego kolejne
kopnięcie chwytając go za kostkę. Szybkim ruchem rzuciłam go o pobliską ścianę.
Podniosłam telekinezą leżący nieopodal betonowy blok i wysłałam go w
jasnowłosego, zdążył się jednak odsunąć i złapać mnie swoją techniką. Ponownie
straciłam kontrolę nad sobą. Skorzystał z okazji i przypiął mnie łańcuchami do
ściany, nie pozwalając mi się poruszyć. Podszedł do mnie z psychopatycznym
uśmieszkiem na ustach i złapał za szyję lewą ręką. Lekko przycisnął moją krtań,
a ja zakaszlałam z barku tchu.
- Co teraz zrobisz? – przechylił głowę w bok i spojrzał na
mnie zachłannym wzrokiem.
- Pieprz się – splunęłam mu w twarz, rzucając mu gniewne
spojrzenie. Wytarł sobie w twarz i uderzył mnie z pięści w policzek i ponownie dostałam
w brzuch. Zabolało niemiłosiernie, z ust puściła mi się krew.
-Taki kąsek mam przed
sobą – powiedział ciszej i rozchylił kawałek kimona by odkryć lekko mój dekolt.
– Z tą mocą mogę w końcu zrobić to, czego wcześniej nie mogłem – dodał podekscytowany
i zaczął rozwiązywać mój pas obi.
- Spieprzaj ode mnie! – krzyknęłam tak głośno, że aż złapał
się za uszy.
- Zamknij się idiotko! – podniósł głos wściekły i uderzył
mnie w głowę tak mocno, że mnie zamroczyło i ledwo utrzymywałam świadomość.
Miałam już serdecznie dość tej szamotaniny i nierównych szans. Nie
przypuszczałam, że rozwinie tą technikę niemal do perfekcji. Kątem oka
widziałam rozmazany obraz błękitnookiego, który właśnie został uderzony znajomą
techniką. Młodszy Dreyar odzyskał przytomność i wymierzył mu w twarz pięść
pokrytą piorunami. Zawisłam bezwładnie na łańcuchach, odczuwając niewyobrażalny
ból głowy. Potrzebowałam chwili odpoczynku, na szczęście blondyn nie pozwolił
wrogowi na zbyt wiele i wymierzał mu ciągłe ciosy, a ten mimo to wszystkich
sprawnie unikał.
W pewnym momencie jednak zobaczyłam przewagę Imady, gdy
wgniótł z ogromną siłą w ziemię członka Raijinshu. Otrząsnęłam się na ten widok
i telekinezą rozszerzyłam ogniwa łańcuchów, tak bym mogła się wydostać. Dobyłam
swojego miecza i momentalnie puściłam w stronę wroga swoje shurikeny. Kilka
boleśnie wbiło mu się w nogi i ręce, a sam przeciwnik wściekł się nie na żarty.
Przeteleportowałam się przed nim i skrzyżowałam z nim swój miecz. Czułam jak
wzrasta we mnie gniew, moje ciało nabrało szybkości, a wzrok widocznie się
wyostrzył. Zaczęłam fundować mu salwy ataków moją kataną, był zdolny jedynie
ich unikać, nie był w stanie sam wymierzyć żadnego ciosu. Miałam widoczną
przewagę, czułam przypływ adrenaliny. Jednak niepokoił mnie spokojny wyraz
twarzy wroga, nie pokazywał żadnego zmęczenia, był widocznie podekscytowany tą
walką.
- Dawno nie miałem takiej rozrywki – powiedział zadowolony z
chytrym uśmieszkiem na ustach. W pewnym momencie znalazł lukę w mojej obronie i
przeciął moją prawą rękę, a z rany trysnęła krew. Syknęłam z bólu i złapałam
się automatycznie za bolące miejsce, osuwając się na ziemię. Ledwo potrafiłam
utrzymać moją broń w dłoni. Wykorzystał ten moment i kopnął mnie w podbródek,
przez co poleciałam kilka metrów w tył, wsparłam się jednak zdrową ręką i
zamortyzowałam to. Zacisnęłam ranną rękę na rękojeści mocniej, by jej nie
stracić. Przeniosłam się wkurzona za jego plecy i zraniłam go boleśnie, a on
skrzywił się z bólu.
- Oko za oko – rzuciłam oschle i stanęłam w pozycji bojowej.
- Pożałujesz tego mała suko – wycedził w nerwach przez zęby
i odwrócił się w moją stronę z morderczym spojrzeniem. Ruszył na mnie atakując
bez ustanku, jego ciosy były coraz silniejsze, a ja ledwo je blokowałam swoją
klingą. Można było tylko usłyszeć brzęczenie stali. Traciłam siły, im dłużej
trwała ta walka, tym bardziej dopadało mnie zmęczenie. Mój przeciwnik musiał to
zauważyć, bo po chwili kopnął mnie tak mocno, że wylądowałam kilkanaście metrów
dalej, dławiąc się swoją krwią. Ledwo łapałam oddech.
Przypomniałam sobie nagle
o pozostałych towarzyszach i że pewnie też walczą. Kiedy wyrównałam oddech przymknęłam
oczy i połączyłam się telepatycznie z Erzą.
- Jak wam idzie Erza? –
zapytałam.
- Auriel? Jak to
możliwe? – odparła pytaniem na pytanie, wyraźnie zaskoczona.
- Telepatia, ale nie
czas na to. Dajecie sobie radę? – ponowiłam zapytanie zniecierpliwiona.
- Przeciwników
przybywa, ale udaje nam się ich odpierać. A wy? – spytała przejęta.
- Nie martw się, do
zobaczenia – przekazałam w myślach pośpiesznie i zakończyłam przekaz.
Nie kosztowało mnie to zbyt wiele, ale po ostatnim uderzeniu
już było mi coraz trudniej. Srebrnowłosy powoli podchodził w moją stronę. Nim
się spostrzegłam uwięził mnie w swojej technice i wysiałam nad ziemią.
- Pewnie wiesz, że jesteś mi jeszcze potrzebna – odezwał się
spokojnie i lustrował moje ciało wzrokiem. Moje kimono było w opłakanym stanie,
porozdzierane i brudne. Miejscami nawet go brakowało, przez co widać było moje
nogi, a na dekolcie się ledwo trzymał kawałek materiału. Wiedziałam że wyglądam
strasznie, cała posiniaczona, zakrwawiona i poobdzierana.
- Nie oddam ci telekinezy i teleportacji – warknęłam chłodnym
tonem.
- Słyszałem że ukrywasz jeszcze inną magię, ona mnie
znacznie bardziej interesuje – dodał patrząc swoim zachłannym wzrokiem.
- Nie wiem o czym mówisz – odpowiedziałam pewnie.
- Doskonale wiem, że płynie w tobie moc Zerefa – dodał, a ja
zobaczyłam w jego oku niebezpieczny błysk. Zamurowało mnie. – Tak też myślałem –
uśmiechnął się pod nosem widząc moją reakcję.
- Nigdy nie oddam ci tej mocy! – wykrzyczałam gniewnym
tonem.
- Myślę, że jednak oddasz – powiedział wyraźnie zadowolony,
a swój wzrok skierował na leżącego nieopodal Laxusa. Chłopak był nieprzytomny,
nieźle poturbowany. Kiedy zobaczyłam jak ten dupek spogląda w tamtą stronę,
teraz dopiero zaczęłam się bać.
- Daj mu spokój!- krzyczałam, a on wciąż trzymał mnie nad
ziemią. Sam zaś podchodził powoli do blondyna.
- Będziesz patrzeć na jego śmierć – mówiąc to spojrzał na
mnie szaleńczym wzrokiem, a ja byłam przerażona swoją bezradnością w tej
sytuacji.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale miałam masę spraw na głowie i brakowało na cokolwiek czasu! Znalazłam jednak chwilę i napisałam dzisiaj tę notkę, liczę na to że się spodoba :) Pozdrawiam czytelników i zapraszam do czytania!
Tak na mój gust, rozmawianie z kimś myślami, to chyba telepatia? Telekineza to było to przenoszenie czegoś myślami?
OdpowiedzUsuńJa tam się gubię w potędze umysłu XD
H: Może dlatego, że twój żadnej nie posiada?
A cicho tam! Witam cię znów Alice-chaaan~! I z radością widzę kolejne przygody Auriel ^^ Hm, hm, można się tu co nieco dowiedzieć o jej przeszłości. Ta walka była świetna, choć jeszcze się nie skończyła ^^ Piszesz świetne bitwy. Gdzieś tam były jakieś powtórzenia, albo te... kurde... uczyłam się o tych takich błędach stylistycznych, ale za cholerę nie pamiętam, jakie.
Niewaaażne... Ważne, że Laxusa trzeba ratować.
H: Ale jak się go unieruchomiło, to można zgwałcić!
O.o Hades, tobie odbija od kiedy nie masz Ryuuji'ego, to ci trzeba przyznać.
Naah, zmykam, zaraz mam zakończenie roku, a potem mogę spokojnie pisać komentarze i special na FT ^^
Bayooo~!
o.O
OdpowiedzUsuńOdebrało mi głos i nie wiem co mogłabym napisać.
Ten rozdział mnie trochę przeraził. Czułam się jak uczestnik zdarzenia. Moja wyobraźnia czasem mogłaby być gorsza, bo tym razem ciarki mnie przechodziły za każdym razem kiedy opisywałaś obrażenia walczących.
Pełno akcji, walki i napięcia.
Jestem zachwycona, czekam na następny rozdział.
Życzę weny i czasu oraz miłych wakacji :)
No jeden wielki szok...
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać...
A to mało kiedy się zdarza...
Szok..
Rozdział super czekam z niecierpliwością...
Ehhh...
Brak słów...
Pozdrowionka ^.^ i masę weny życzę...
To się nazywa epicki powrót :D Tylko czemu skończyłaś w takim momencie?! Mam nadzieję, że nie będziesz kazać nam czekać na kolejny rozdział tak długo jak ostatni ;p :*
OdpowiedzUsuńŚwietne! :D Ale dlaczego już skończony? Ja chcem jeszczeee! :D
OdpowiedzUsuńFajny styl pisania masz, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzialik! ^^