czwartek, 15 listopada 2012

Gildia



Wschodni Las, dwa miesiące później:
Wizyta u tego kowala była naprawdę opłacalna. Mimo jego zapewnień, że już nie jestem mu nic winna, to i tak będę mu wdzięczna do końca życia za swoją pracę. To co dla mnie wykuł jest świetne! Idealnie współgra z moimi umiejętnościami. Jednak trochę to trwało zanim wszystko dla mnie przygotował, ale przecież nic nie jest za darmo.
Minął dobry miesiąc od mojej ostatniej wizyty u Porlyusici, wypadałoby żebym się chociaż pokazała. Podejrzewam, że jak zawsze przywita mnie chłodno i sucho, hmm chyba skądś to znam… Jakby na to nie spojrzeć, sama taka jestem więc w gruncie rzeczy nie powinno mnie to dziwić. Idąc tak ścieżką rozglądałam się w koło i podziwiałam kwitnącą naturę. Tak, świat nieożywiony jest naprawdę piękny. Co nie mogę powiedzieć o ożywionym, a dokładniej o ludziach. Po 10 minutach głupich rozmyślań dotarłam na miejsce. Zapukałam do drzwi małej chatki i weszłam nie czekając na odpowiedź, bo po co? I tak pewnie wrzasnęłaby „wynoś się, nienawidzę ludzi!”, więc postanowiłam, że będę wchodziła bez pytania.
- Witaj, Porlyusica - zaczęłam zamykając za sobą drzwi. - Wiem, że pewnie obojętne jest ci moje przybycie. Stwierdziłam jednak, że dobrze będzie powiadomić cię, iż wróciłam w całości bez komplikacji. - dokończyłam mówiąc do pleców staruszki. Taa uwielbiam kiedy to robi.
- Nieistotne! - uniosła się nie odwracając głowy nawet w moją stronę.
- Wiem wiem, ale nie chcę żebyś się o mnie martwiła. – dodałam chociaż wiedziałam, że nie do końca ją to obchodzi…
- Nie martwię się! - Ponownie krzyknęła.
- Taa, wiem - powiedziałam do siebie. - Jednak czuję się zobowiązana. - kontynuowałam już do niej. - Poza tym przyszłam tutaj ci podziękować za wszystko i przy okazji się pożegnać. Wszystko już załatwiłam więc mogę ruszać dalej - dokończyłam.
- Nie musisz mi dziękować. Wystarczy, że wspomożesz Macarova swoją obecnością w gildii – odpowiedziała sucho. Czy ona kiedykolwiek się do mnie odwróci?! Nie wiem jak ten staruszek z nią wytrzymywał eh… Ale nic, mimo to i tak dużo jej zawdzięczam. W końcu dzięki niej jeszcze żyję. No i oczywiście dzięki Gildartsowi, jak mogłabym zapomnieć o tym zboczeńcu… 
- Oczywiście, miałam taki zamiar by wstąpić do Fairy Tail – odpowiedziałam chłodno.
- To dobrze. Więc możesz już iść – stwierdziła odwracając się do mnie i machając mi ręką bym się wyniosła.
- Dziękuje jeszcze raz Porlyusica i do zobaczenia – pomachałam jej nieznacznie i wyszłam z chatki. Skierowałam swoje kroki w stronę Magnolii. Po pierwsze muszę znaleźć jakiś pokój, żeby gdzieś trzymać swoje rzeczy. Jak zaoszczędzę trochę więcej pieniędzy to kupię lokum na stałe. Nie lubię być od kogoś zależna.  Ruszyłam więc prosto w stronę miasta. Gdzieś po drodze znalazłam tablicę ogłoszeń i na moje szczęście sporo było mieszkań do wynajęcia. Zapisałam kilka adresów na kartce i ruszyłam oglądać je po kolei. Po jakiś dwóch godzinach już lekko byłam poirytowana, nikt nie miał dla mnie nic interesującego… Czy ja aż tak wiele wymagam? Nie ważne, zostało ostatnie lokum do obejrzenia. Skierowałam się w stronę jeziora gdzie miała być szukana przeze mnie mała kamienica. Po 10 minutach znalazłam. Nie wyglądała najgorzej, kiedy zapukałam do drzwi przywitało mi młode małżeństwo.
- Witamy - powiedziała z uśmiechem brązowowłosa kobieta.
- Witam, chciałam obejrzeć państwa mieszkanie. Szukam czegoś na jakiś czas póki nie znajdę czegoś większego na stałe - oznajmiłam poważnie.
- Prosimy, mieszkanie jest na pierwszym piętrze, mamy nadzieję że się pani spodoba – dodała otwierając przede mną szerzej drzwi.
- Dziękuję - rzuciłam i weszłam do środka. Po otwarciu jedynych drzwi ukazały się przede mną dwa pokoje: salon i sypialnia. Łazienka była duża z prysznicem i wanną, kuchnia również była niczego sobie. Wszystko czyste i schludne, wyposażone w podstawowe sprzęty. Całkiem przytulne. Po dokładnym obejrzeniu zeszłam na parter by omówić kwestię ceny.
- Ile państwo życzą sobie za to mieszkanie? - spytałam kierując się do małżeństwa które z uśmiechem stało pod schodami.
- 100 000 klejnotów miesięcznie panią zadowala? - zapytał niepewnie mężczyzna.
- Oczywiście - odparłam lekko zaskoczona. -  Tak ładne mieszkanie i to z takim widokiem zasługuje nawet na wyższą cenę - dodałam.
- Nie prosimy o zbyt wiele ponieważ potrzebujemy gotówki dość szybko, mamy drobne problemy finansowe - oznajmił zakłopotany brunet drapiąc się po głowie.
- Ah no dobrze, w takim razie proszę - podałam małżeństwu sakiewkę z klejnotami. - Biorę od razu i z góry na dwa miesiące, dobrze? - spytałam z lekkim uśmiechem.
- Dziękujemy! - powiedziało radośnie małżeństwo.
- To ja dziękuję, pójdę rozpakować swoje rzeczy. Do widzenia - Pomachałam wchodząc po schodach.
W końcu nie będę musiała tego wszystkiego nosić przy sobie… Rzuciłam w kąt swoje rzeczy i weszłam do łazienki by trochę się odświeżyć. Po wyjściu przebrałam się w krótką czarną spódniczkę i bluzkę do pępka z długim rękawem. Na udach przewiązałam kilka razy białą długą wstążkę, na biodrze umieściłam drobną sakiewkę, a na plecy zarzuciłam swój miecz. Nie minęło 15 minut jak już byłam gotowa do wyjścia. W końcu nie było tak późno, raptem 14 godzina więc spokojnie mogłam jeszcze pójść do gildii i załatwić kilka spraw. Tak pomyślałam i to uczyniłam. Nie była ona daleko więc zajęło mi to z 10 minut. Podeszłam do wejścia gildii, wzięłam błęboki wdech i otworzyłam drzwi. Przed sobą zobaczyłam mnóstwo ludzi, którzy piją, kłócą się, walczą, śmieją się, chyba dosłownie wszystko na raz... Nie muszę chyba wspominać, że gdy stanęłam w drzwiach przyciągłam wzrok wszystkich? Taaa... Przyglądali mi się jakbym miała coś dziwnego na twarzy! Po chwili spostrzegłam wysokiego szatyna w znajomym płaszczu, który szczerzył się w moją stronę przy barze. Skrzywiłam się nieco na ten widok i ruszyłam w jego stronę. Cholera czy oni wszyscy muszą się tak patrzeć?! Zaczynają mnie irytować...
- Witaj Gildarts - rzuciłam niechętnie siadając obok niego. 
- Auriel! - wrzasnął w moją stronę uradowany. Ciekawe dlaczego... - Dawno się nie widzieliśmy! - znów wrzasnął...
- Na szczęście - powiedziałam sucho. Widziałam wciąż jak wszyscy się patrzą w naszą stronę, litości!
- Wreszcie wyglądasz jak prawdziwa kobieta - wyskoczył zmierzając mnie wzrokiem.
- Jak to jak kobieta?! - Teraz to mnie wkurzył.... - Przecież ja od zawsze jestem kobietą! - krzyknęłam ze złością patrząc na niego z zamiarem morderstwa...
- No tak ale wtedy nie do końca wyglądałaś korzystnie - drapał się zmieszany widząc moją wściekłość.
- Stary zboczeniec! - wydarłam się i walnęłam go z pięści w łeb. Zasłużył sobie!
- Tylko nie stary - powiedział już ciszej kuląc się i łapiąc za bolące miejsce. - Tak mnie witasz po prawie dwóch miesiącach - dodał już z uśmiechem.
- A Ty zawsze musisz być takim zboczeńcem? - spytałam z ironią.
- No wiesz... Jestem tylko mężczyzną - wzruszył ramionami.
- No tak, przecież wy się tylko kierujecie pierwotnymi instynktami - stwierdziłam oddając mu lekko zadziorny uśmiech. Po tych słowach słyszałam jak białowłosa kobieta za barem chichocze cicho. Odwróciłam się teraz w jej stronę i przyglądałam się jej uważnie, ta chyba to zauważyła.
- Nie chciałabym przerywać, ale co cie do nas sprowadza, Auriel tak? - spytała niepewnie podając mi kubek ciepłej herbaty.
- Ah no tak wybacz, trochę mnie poniosło przez tego zboczeńca - zaczęłam spoglądając kontem oka jak Gildarts sie naburmusza. - Szukam Macarova, zastanę go tutaj? - spytałam już do dziewczyny.
- Mistrza aktualnie nie ma, ale powinien być za godzinkę - odparła z uśmiechem. - Może tutaj na niego zaczekasz? - dodała.
- Jasne czemu nie. - Wzięłam łyk herbaty.
- Tak wogóle to jestem Mirajane Strauss, miło mi cię poznać - rzuciła uśmiechając się szczerze w moją stronę.
- Ty jak już wiesz jestem Auriel, również mi miło - odpowiedziałam gdy po chwili pojawił się obok mnie różowowłosy chłopak.
- Jesteś magiem? -spytał dziwnie podekscytowany. Odwróciłam się w jego stronę.
- A jeśli tak to co? - spytałam z zaciekawieniem spoglądając na chłopaka, który najwidoczniej nie potrafił się uspokoić...
- To walcz ze mną! - wrzasnął z uśmiechem. He? Tak szybko?! Nawet się nie przedstawił...
- Może byś się najpierw przedstawił chłopczyku - zasugerowałam z ironią w głosie.
- Natsu i nie jestem chłopczykiem! - wykrzyczał to i chyba był podirytowany, hmm tylko dlaczego?
- A więc Natsu, podaj mi powód dlaczego miałabym z tobą przeprowadzić ewentualną walkę? - zapytałam niewzruszona jego słowami.
- Bo chcę się z tobą zmierzyć! Napaliłem się! - Znów wrzeszczał... Boże co za dzieciak! Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, zmierzyłam go wzrokiem z góry na dół.
- Więc się chłopcze zgaś i daj mi spokój - rzuciłam krótko i odwróciłam się do niego plecami, biorąc duży łyk herbaty. 
- Hahaha - Gildartsa chyba to rozśmieszyło bo pękał ze śmiechu patrząc na minę chłopaka. - Natsu, Auriel nie jest odpowiednią osobą do walki. Niestety obawiam się, że będziesz musiał sobie odpuścić, bo ona nie zgodzi się na żadną walkę - skierował się z uśmiechem w stronę "chłopczyka".
- Może jak podrośniesz, kiedyś w dalekiej przyszłości - dopowiedziałam sucho nie odwracając się.
- Pfff jeszcze zobaczymy! - wykrzyczał i obrócił się na pięcie, a część gildii chyba się rozbawiła tą całą sytuacją.
- Boże jak wy tutaj wytrzymujecie - westchnęłam w stronę Miry i Gildartsa.
- Da się żyć - powiedziała dziewczyna z uśmiechem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, pierwszy rozdział jest. Teraz ważne pytanie mam do was kochani. Czy odpowiada wam taka narracja? Piszę w sumie pierwszy raz w taki sposób i nie jestem w stanie stwierdzić jak to wyszło... Miejscami będę chciała wstawić narrację 3 osobową jednak uprzednio ją zaznaczając i w odpowiedniej do tego sytuacji. Więc co o tym wszystkim myślicie, da się czytać ^^?

9 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze Ci wychodzi narracje w pierwszej osobie, jestem oczarowana treścią i stylem pisania! Gildarts zbok i Natsu napaleniec - biedna Auriel, z takim charakterem ciężko jej będzie wytrzymać w Fairy Tail ^^ Strasznie jestem ciekawa co będzie dalej, zaintrygował mnie miecz głównej bohaterki ;> Mam nadzieje że szybko będzie mi dane przeczytać twój kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszej lepiej wychodzi, chociaż nie mam nic przeciwko, jeśli będziesz miała urywki w trzeciej. Prolog ładny, rozdział pierwszy ciekawy. Aż szkoda, że nie mam więcej do przeczytania. Po prostu zdziwiłam się, że tak szybko przeczytałam to, co miałam nadrobić. U ciebie również na dłużej zostaję, a ponieważ nie mam tak zwanych "blogów, które obserwuję" dodaję Ciebie do zwykłych linek i proszę o informowanie o nowyh notkach na gadu (6596525) =]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jest źle :D Narracja pierwszoosobowa mi odpowiada. Notka fajna i przyjemna w czytaniu ;) Natsu jak zawsze napalony ^^ Haha uwielbiam Fairy Tail! Szybko czekam na następne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się, czytając ten rozdział. Gildarts wymiata, oczywiście Natsu też. >u<
    Doszukałam się kilku powtórzeń, ale tak ogólnie wszystko w porządku. ^o^
    Czekam z niecierpliwością na next i zapraszam do siebie. >w<

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznaję się bez bicia, miałam przybyć wczesniej, więc wal.
    A teraz na serio, kochajmy Natsu i Gildartsa, kochajmy Auriel (Dlaczego te wszystkie imiona są na "A"?! Alyss, Auriel, Ahira...). Pytasz się o narrację? Ja nie lubię pisać w pierwszej osobie, ale Twój styl pisania mi i zapewne Noe (Niech Cię szlag trafi, kobieto. Jest nas dwie.) odpowiada.
    Pozdrawiam, czekam na rozdział drugi!
    Amaterasu znana jako...
    NYANCATOWY DEATH NOTE, BUAHAHAH!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahah nie no wyszło ci to świetnie xD Rozmowy z Gildartsem są the best *.* Ehh, ten mężczyzna to straszny zboczuch xD
    Pozdrawiam i dodaję do linek ^^
    PS:
    Heheh, to już taka moda na literkę A, Amaterasu xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudowny, czyta się przyjemnie, bardzo mi się podoba :3 Uwielbiam twój styl pisania ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie się czyta :D Rozdział bardziej taki na zabawie :P Tak czy inaczej swietne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny blog :)I zapraszam do siebie
    http://nalufairytailxonepiece.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń