Po wyjściu z budynku gildii
udałam się w stronę mieszkania. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i skierowałam
się w kierunku domu pracodawcy. Nie mieścił się on zbyt daleko, kilkanaście
minut drogi piechotą za miastem. Po 30 minutach spacerku dotarłam na miejsce.
Przede mną ukazała się wielka złota brama, ozdobiona różnymi srebrnymi
ornamentami. Za nią widać było wspaniały ogród na którego środku mieściła się
równie okazała fontanna. Wokół, natomiast, rosło wiele kolorowych kwiatów, które
cieszyły oczy swoimi barwami. W tle rozpościerał się gmach pałacyku
w starym, aczkolwiek gustownym stylu. Na pierwszy rzut oka nie widać miło
jednak żadnych uszkodzeń, które rzekomo powinnam naprawić. Po krótkiej chwili
podbiegła do mnie, zza otwierającej się właśnie bramy, mała granatowowłosa
dziewczynka, o oczach tego samego koloru.
- Kim jesteś? – spytała
bezpośrednio wlepiając we mnie swoje wielkie oczy.
- Mam na imię Auriel, jestem
magiem z Fairy Tail i przybyłam wam pomóc – odparłam z lekkim uśmiechem widząc
radosny wyraz twarzy dziecka.
- Zostaniesz moją siostrzyczką? –
zapytała nie spuszczając ze mnie swojego wzroku, a po tych słowach jej oczy
zaczęły się jeszcze bardziej błyszczeć.
- Słucham?! – zdziwiłam się nie
mało…
- Gomenasai – usłyszałam głos
podchodzącego w naszą stronę młodzieńca. Był wysokim ciemnookim brunetem,
wyglądał na ponad 20 lat. Ubrany był w czarne kimono, a w ręku dzierżył katanę.
– Moja siostra nie ma dobrego wyczucia –
złapał się za głowę speszony.
- Nie szkodzi – uśmiechnęłam się
nieznacznie widząc jego zmieszanie zaistniałą sytuacją.
- A więc jesteś magiem z Faiy
Tail? – spytał już poważniej, bacznie mi się przyglądając.
- Jesteś śliczna! – wykrzyczała
wesoło dziewczynka skacząc wokół mnie jak mały zajączek.
- Dziękuję – obdarowałam ją dużym
uśmiechem, przykucając przy niej i łapiąc za jej maleńką główkę. – Jak ci na
imię ślicznotko? – zapytałam pogodnie.
- Aiko! I mam już 6 lat! –
odparła zadowolona z siebie.
- To jesteś już dużą dziewczynką
– rzuciłam nie przestając się uśmiechać.
- Kiedyś będę taka śliczna jak ty
Auriel! – powiedziała pociesznie i uciekła w stronę ogrodu.
- Wybacz mi za moją młodszą
siostrę, jest strasznie rozbrykana i pewna siebie. – Podrapał się po głowie z
zakłopotaniem. – Jestem Michio, ty jesteś Auriel jak mniemam? – ukłonił się z
uprzejmością.
- Tak, miło mi cię poznać Michio.
To ty zamieściłeś to ogłoszenie? – zapytałam pokazując mu kartkę z zadaniem.
- Tak, ale najpierw udowodnij
proszę, że jesteś członkiem gildii – dodał z zaciekawieniem.
- Oczywiście. – Odwróciłam się
nieznacznie do niego i odgarnęłam włosy by pokazać swój znak.
- W porządku, szczerze miałem
nadzieję, że przybędzie was więcej – stwierdził z lekkim zawodem w głosie.
- Spokojnie, poradzę sobie sama w
zupełności, możesz na mnie liczyć – odparłam z przekonaniem.
- Zatem chodźmy, oprowadzę cię po
rezydencji i wyjaśnię szczegóły zadania – oznajmił i ruszyłam za nim w stronę
ogrodu. Nim się obejrzałam, przy mojej nodze szła już wpatrzona we mnie Aiko.
- Dlaczego przyszłaś sama? –
spytała przewiercając mnie wzrokiem.
- Bo poradzę sobie sama z tym
zadaniem – odpowiedziałam z lekką powagą.
- Jesteś silna? – zapytała nie
dając mi spokoju.
- Myślę, że najgorsza nie jestem.
– Podniosłam nieznacznie kąciki ust w górę.
- Jaką magią się posługujesz? –
Kolejne pytania…
- Magią umysłu – rzuciłam bez
zastanowienia.
- A co to za magia?
- Aiko uspokój się, męczysz
naszego gościa tyloma pytaniami – wtrącił brunet z zakłopotaniem widząc swoją
siostrę, która nie odstępowała mnie na krok.
- Pff – nadymała policzki
obrażona z założonymi rękoma.
- Jesteś bardzo ciekawska wiesz –
stwierdziłam czochrając dziewczynkę delikatnie po włosach, a ta tylko
spiorunowała mnie swoim wzrokiem i wyprzedziła nas o kilka kroków.
- Jak podoba się Pani nasza rezydencja?
– zapytał z nienacka chłopak lekko speszony.
- Tylko nie pani, aż taka stara
nie jestem – skwitowałam z lekkim niezadowoloniem.
- Sumimasen. – Złapał się za
głowę widząc moją reakcję.
- Nie szkodzi, swoją drogą nie
zauważyłam żadnych zniszczeń – dodałam spoglądając w stronę budynku.
- Proszę za mną – rzucił i
podążył w stronę tylnego skrzydła „pałacu”.
Po chwili ukazał mi się mocno
zwęglony tył obiektu. Duża część była doszczętnie zniszczona, jedynie przód nie
został dotknięty, co dawało mylne wrażenie. Na placu krzątało się wielu
robotników.
- Co tutaj się stało i dlaczego
tutaj jestem skoro macie wielu budowlańców, którzy na pewno poradzą sobie
lepiej ode mnie? – zapytałam podejrzliwie, uważnie przyglądając się Michio.
- Potrzebujemy w zasadzie maga
który będzie w stanie pomóc nam fizycznie, z gruzem i przenoszeniem materiału,
szczerze powiem, że zależy nam na czasie, a obecni robotnicy nie radzą sobie
zbyt dobrze – odpowiedział zakłopotany. – Sądzę jednak, że chyba lepiej by było
gdyby to mężczyzna bądź kilka magów podjęło się tego zadania – dodał już ciszej
spuszczając wzrok.
- Wypraszam sobie. –
Zdenerwowałam się usłyszanymi słowami. – Uważasz, że skoro jestem kobietą to
sobie nie poradzę? – rzuciłam z irytacją lustrując go wzrokiem.
- Nie, nie to nie tak – dukał nie
wiedząc co powiedzieć.
- Tak się składa, że świadomie
wzięłam to zadanie bo uważam, że sobie z nim poradzę i jestem odpowiednią osobą
do tej pracy – syknęłam ze złością.
- Gomenasai za moją nieuprzejmość
– spuścił wzrok zawstydzony.
- Jest coś o czym mi jeszcze nie
mówisz? – zapytałam już spokojniej.
- W zasadzie jest jeszcze jedna
sprawa – wyszeptał.
- Słucham
- Przyczyną tego pożaru była
grupa bandytów – zaczął niepewnie unikając kontaktu wzrokowego.
- Jak to?- spytałam z zaskoczeniem.
- Żądają od nas co miesiąc
wysokich kwot pieniędzy w zamian za rzekomą „ochronę”, ale prawda jest taka, że
żadna ochrona nie istnieje. Żerują tylko na naszych pieniądzach. Kilka dni temu
ponownie przyszli, jednak sprzeciwiłem się im i nie chciałem wypłacić im
pieniędzy. Miałem tego dość – ciągnął ze smutkiem w głosie. – Wściekli się na
te słowa i w ramach kary podpalili część posiadłości – dokończył.
- Rozumiem, że częścią tego
zadania jest również powstrzymanie tych rabusi? – spytałam poważnie.
- Tak – odparł ze smutkiem. –
Jednak jest ich sporo i nie przystoi mi prosić cię o tą przysługę – dodał z
wahaniem.
- Nie ma problemu, zajmę się
pomocą w odbudowie i bandytami, to nie będzie trudne – rzuciłam z uśmiechem.
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, widząc moją reakcję. – Pewnie nie
umieściliście tej prośby w zadaniu ze względu na obawę, że ci bandyci się
dowiedzą? – zapytałam z zaciekawieniem.
- Tak. – Uśmiechnął się
nieznacznie.
- W takim razie nie masz się o co
martwić, załatwię to – odparłam z przekonaniem, klepiąc bruneta delikatnie po
ramieniu w geście pocieszenia. Ten tylko się lekko zaczerwienił.
- Arigato – powiedział zmieszany.
Ja natomiast ruszyłam w stronę robotników by pomóc im trochę. Po godzinie czasu
udało mi się przenieść niepotrzebny gruz i oczyścić zwęglone skrzydło. Wszyscy
pracownicy tylko stali i nie wierzyli swoim oczom, z racji tego, że nie
używałam do tego rąk. Teraz przyszedł czas na podawanie materiałów.
- Dobra chłopcy, nie lenić się,
ja będę transportować materiały, a wy tylko macie ich odpowiednio używać i
składać do kupy ten budynek! – podniosłam głos, by pogonić wszystkich do pracy.
Po kilku godzinach, prace były już na wykończeniu. Zostało jedynie pomalowanie
i wstawienie mebli. Oczywiście pierwszą czynność wykonali fachowcy, ja
natomiast umieściłam meble według wskazać Michio i Aiko. Dziewczynka przez cały
dzień była bardzo pomocna, chyba mnie polubiła, bo nie chciała mnie odstępować
na krok.
- Masz wspaniałą moc! –
powiedziała z radością widząc jak przenoszę poszczególne meble.
- Tak sądzisz? – spytałam wesoło
widząc jej wyraz twarzy.
- Jest super! – stwierdziła z
podziwem.
- A więc to jest twoja moc,
telekineza tak? – spytał Michio wchodzący do umeblowanej już sypialni.
- Racja, ale to jedna z moich
umiejętności – puściłam mu delikatnie oczko z uśmiechem na ustach. Na policzkach bruneta pokazały się lekkie wypieki.
- Michio się zaczerwienił! –
skakała wokół niego granatowowłosa, ciągle wykrzykując te słowa.
- Zostaw brata, jeszcze się na
ciebie zezłości – powiedziałam karcąco.
- Nic mu nie będzie! – krzyknęła
zadowolona i wybiegła z pokoju.
- Naprawdę potrafi być nieznośna
– rzucił zażenowany.
- Rzeczywiście – zaśmiałam się
delikatnie.
- Miałaś rację, idealnie nadajesz
się do tej misji – dodał już pewniej, uważnie mi się przyglądając.
- Jak widać – oznajmiłam z
wyrazem zadowolenia. – Nie ładnie tak oceniać kogoś po okładce – odparłam z
założonymi rękoma.
- Masz całkowitą rację, głupio
się zachowałem. – Podrapał się w zakłopotaniu.
- Z grzeczności nie zaprzeczę –
odparłam wesoło. – Teraz tylko została jedna sprawa – dodałam już z powagą.
- Masz rację, zbliża się wieczór,
niedługo powinni tu być. Pewnie już wiedzą, że budynek się naprawia – Na jego twarzy ukazało się
przygnębienie.
- Spokojnie, dam sobie radę.
Zostańcie w rezydencji i przypilnuj by nikt nie wychodził. Ja się wszystkim
zajmę. – Obdarowałam go uśmiechem i wyszłam z rezydencji. Udałam się w kierunku
bramy, czułam, że długo nie każą mi czekać. Po około 10 minutach usłyszałam, że
ktoś się zbliża.
- No to będzie zabawa –
powiedziałam do siebie i stanęłam na widoku. Sprawdziłam jeszcze czy mam przy
sobie swój miecz i sakiewkę. Ujrzałam momentalnie jak przez bramę wchodzi około
20 mężczyzn, dość tęgiej postury.
Zgromadzili się wokół mnie, a jeden z nich wyszedł przed szereg, podejrzewam,
że ich szef.
-Kim jesteś i co tu robisz? –
rzucił z wyższością.
- Mogłabym spytać was o to samo –
odparłam bezuczuciowo patrząc na rozmówcę uważnym wzrokiem.
- Jestem Marco i jestem szefem
tej bandy, przyjechaliśmy po swoje pieniądze bo słyszałem, że już rezydencja
staje na własne nogi – oznajmił prześmiewczo.
- Wasze pieniądze? – zadrwiłam.
- Te pieniądze nam się należą –
syknął z irytacją.
- Niby za co? – zapytałam z
niechęcią.
- Za ochronę! – krzyknął w
złości.
- Oni nie potrzebują ochrony,
poradzą sobie sami. A wy się stąd wynoście – oznajmiłam szydząco.
- Bo co mi zrobisz maleńka? –
zbliżył się do mnie z chytrym uśmieszkiem.
- To! – wrzasnęłam i w sekundę
przecięłam jego strój swoim mieczem. Na jego ciele pojawiła się lekka rana.
- Ty mała zdziro! – krzyknął, a
wszyscy rzucili się w moją stronę. Ja, natomiast, zwinnym ruchem pojawiłam się
za grupką mężczyzn, którzy kotłowali się między sobą. Nie wiedzieli, że mnie
tam już dawno nie ma.
- Długo będziecie się tak bawić? –
spytałam z pogardą. Po tych słowach momentalnie odwrócili się w moją stronę i
ponownie spróbowali mnie złapać. Jednak ja znów pojawiłam się kawałek za nimi.
- Dosyć tej zabawy w kotka i
myszkę, nudzi mnie ona – rzuciłam prześmiewczo i szybkim ruchem wyciągnęłam z
sakiewki 40 shurikenów. Tyle w zupełności wystarczy. Otwarłam dłoń, a one
powędrowały w stronę przeciwników z zawrotną prędkością, połowa mężczyzn została
momentalnie wyeliminowana. Drugą połowę zlikwidowałam zawracając swoje
wcześniej użyte „gwiazdki”. Pozostał jedynie ich szef, który nie ukrywam,
był w szoku.
- Ty dziwko… - szepnął i zaczął
wypowiadać jakieś zaklęcie.
- Skoro chcesz mnie pokonać magią
– powiedziałam z rezygnacją. Przyzwałam wszystkie shurikeny i utworzyłam z nich
sporej wielkości tarczę. Każda „gwiazdka” była tak zrobiona, by przylegać do
siebie jak puzzle. Jednocześnie była śmiercionośną bronią i doskonałą obroną.
Po chwili w moją stronę ruszyła ogromna kula ognia.
- Teraz zginiesz! – krzyknął Marco
z zadowoleniem. Ja schowałam się za swoją tarczą, a płomień dosłownie odbił się
od niej jak piłka i powędrował w stronę mojego oponenta. Nie zdążył on niestety
uniknąć swojej techniki i został dotkliwie poparzony. Podeszłam i stanęłam nad
nim, spoglądając z pogardą.
- Jak widać żyję, a ty tutaj ledwo
zipiesz. Masz szczęście, że darowałam wam życie. Teraz spieprzajcie stąd i
nigdy więcej się tutaj nie pokazujcie. Jeśli jeszcze raz usłyszę, że odbieracie
komuś jego dorobek życia to znajdę was i zabiję! – krzyknęłam wściekła. –
Jestem Auriel, zapamiętaj to imię, bo może kiedyś jeszcze się spotkamy w
podobnych okolicznościach, a wtedy nie będzie litości! – syknęłam. Mężczyzna
patrzył na mnie z przerażeniem i pomimo ran uciekł w popłochu. Za nim natomiast
podążyli jego, jeszcze żywi, towarzysze. Schowałam swoją broń i skierowałam się
w stronę budynku. Zobaczyłam jak biegnie w moją stronę Aiko.
- Auriel, Auriel! – krzyczała przejęta.
- Co się stało mała? – spytałam z
troską kucając przed nią.
- Nic ci się nie stało?! – spytała
ze łzami w oczach.
- Jestem cała i zdrowa –
uśmiechnęłam się i poklepałam dziewczynkę po jej małej główce.
- Yokatta! – krzyknęła i wtuliła
się we mnie. Zdziwiłam się trochę, ale po chwili przytuliłam ją równie mocno.
- Aiko bardzo się o ciebie
martwiła, chyba naprawdę cię polubiła – wtrącił uśmiechnięty Michio, który
właśnie się pojawił.
- Chyba masz rację – odparłam widząc
małą, która nie chciała się odkleić.
- Widziałem tą walkę –zaczął niepewnie.
- Coś nie tak? – spytałam widząc
jego zakłopotanie.
- Dziękuję, byłaś naprawdę niesamowita
– stwierdził lekko zarumieniony, spuszczając przy tym wzrok.
- Nie ma problemu, to nie było
nic nadzwyczajnego, formalność – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś wspaniała Onee-san! –
powiedziała wesoło Aiko wpatrując się we mnie swoimi wielkimi oczami.
- Onee-san? – spytałam zaskoczona.
- Właśnie zostałaś jej starszą
siostrą – zaśmiał się brunet.
- Chyba masz rację, ale to nawet
miłe – uśmiechnęłam się zakłopotana.
- Mam siostrzyczkę! – Zaczęła biegać
wkoło nas uradowana.
- Chyba powinnam się zbierać –
stwierdziłam podnosząc się z ziemi.
- Ale tak szybko?- zdziwił się chłopak.
– Przecież dopiero co skończyłaś nam pomagać – dodał lekko zawiedziony.
- Zadanie wykonałam, więc
powinnam już wracać – odparłam.
- To może chociaż odpoczniesz
przez noc, a rano wyruszysz? – spytał. – Mamy wystarczającą ilość pokoi dla
gości – dopowiedział radośnie.
- W sumie może masz rację, przyda
mi się trochę odpoczynku – stwierdziłam i po chwili ruszyliśmy w stronę
rezydencji. Zjedliśmy wspólną kolację, przy której bliżej poznałam domowników i skierowaliśmy się do pokoi. Na środku przydzielonego mi pomieszczenia stało wielkie łóżko z baldachimem, na przeciw stała staromodna szafa, a po lewej stronie znajdowało się wielkie okno, z dużym parapetem obłożonym poduszkami. Widok z niego był na cały ogród. Z pokoju można było jeszcze dostać się do małej, gustownej łazienki. Bez zastanowienia poszłam się odświeżyć, a po wyjściu usiadłam na parapecie i obserwowałam okolicę. Nim się spostrzegłam był już ranek. Gdy była już 8 rano ubrałam się, zabrałam swoje rzeczy i zeszłam do kuchni, gdzie czekałam na Aiko i Michio by się pożegnać. Długo nie musiałam na nich czekać.
- Dzień dobry - rzuciłam radośnie widząc ich lekko zaspanych.
- Szybko wstałaś - zdziwił się brunet widząc mnie już na nogach i ze swoimi rzeczami w ręku.
- Na mnie już pora - stwierdziłam.
- Zostań! - krzyknęła smutno granatowooka, tuląc się do mnie mocno
- Nie mogę Aiko, muszę wracać do swojej gildii - powiedziałam cicho, widząc jej smutny wyraz twarzy.
- Odwiedzisz nas jeszcze? - spytała z nadzieją w oczach.
- Oczywiście, przecież jesteś moją Imouto - odparłam wesoło i poczochrałam dziewczynkę po głowie.
- Zawsze będziesz u nas mile widziana - wtrącił uśmiechający się Michio i podał mi dwa woreczki z zapłatą. - Tutaj jest twoje wynagrodzenie za misję, a w tej drugiej jest też podziękowanie dla twojego mistrza, za to że ma takiego wspaniałego maga pod swym dachem - dodał zawstydzony.
- Dzięki - odparłam pogodnie. - To ja będę się zbierać - dodałam podnosząc się z krzesła.
- Odprowadzimy cię Onee-san! - Aiko podskoczyła i złapała mnie za rękę.
- Dobrze, już dobrze - zaśmiałam się gdy poczułam jak ciągnie mnie za sobą. Po chwili staliśmy już w bramie.
- To do zobaczenia - pomachałam na pożegnanie, posyłając uśmiech.
- Odwiedź nas niedługo - krzyczała już z daleka granatowowłosa. Ja natomiast ruszyłam w stronę Fairy Tail.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Oooooo no proszę. Długo czekałam niestety na ten rozdział ale się nie zwiodłam :) Walka super, na prawdę podobają mi się umiejętności głównej bohaterki. Czekam oczywiście na dalszy ciąg :D
OdpowiedzUsuńNareszcie coś nowego! Ile musiałyśmy się naczekać -.- Ty niedobra! xD Pewnie to wina szkoły, więc już się nie będę czepiać ^o^ Rozdział wyszedł ci dość długi, wciągnęłam się i nagle SRU - koniec... xD Dużo dialogów, ale opisy się pojawiły, ja to lubię ;3 Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i życze ci weny i więcej wolnego czasu ;]
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie! Auriel ma rzcezywiście bardzo fajne umiejętności, co raz bardziej przypada mi dziewczyna do gustu (dużo się uśmiechała..w końcu :D).Niezły ten Michio no i Aiko strasznie słodka ^^ Jestem ciekawa co będzie dalej :*
OdpowiedzUsuń*q*... *q*... *q*...
OdpowiedzUsuńH: Kur** Widzisz, co narobiłaś Alice?... No masz ci los, po raz kolejny zakochała się w zwykłym obrazku... O, a teraz jeszcze próbuje zapisać! Nie tędy droga, moja droga >.<
*q*
H: Kurna, teraz przesadza. Za jakie grzechy?
Michio-sama... *u*
H:*FACEPALM* Jest taka rozanielona, że w 100% wiem, iż na Prawdziwej Magii(nasz drugi blog o FT) nie mam co się spodziewać rozdziału -_-
Cuuuuudoooowny... *w*
H: Ja się zajmę opinią...*pierwali Desu po łbie* Cóż, dość szybko to minęło, z czego się cieszę-chodzi mi o przebieg misji. Bo ta tutaj-*q*-opisuje jedną misję przez kilka rozdziałów! Oprócz Michio, który ehm, jest zacny, umiejętności Auriel, zacnowatniejszej-dziękuj IQ wielkości orzeszka-Aiko, oraz fajnej walce mogłabym śmiało wystawić ci piąteczkę!
Szóóóóóóstkęęęęę *v*
H: ==" Ona mnie przeraża... Hmm, dziękujemy za komentarz u nas i przy okazji zostawiamy ten oto skromny, acz godny podpisu siedmiolatka koment.
Żeeeeeeeeegnaaaaaamyyyyyy*wisi na prowizorycznym bungee*
H: Nowe tortury nie działają -_-
H&M: Sayonara!
Zatąbisty rozdział kochana <3 Świetnie ;D Czekam na więcej z niecierpliwością oczywiście ^^
OdpowiedzUsuń