czwartek, 3 stycznia 2013

Walka i gniew

Dziś rozdział dłuższy w rekompensacie za moją nieobecność! Pozdrawiam i proszę o komentarze^^ Nie wiem jak mi wyszedł, ale i tak jestem z niego dumna :D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie powiem, że pomysł Macaova przypadł mi do gustu. Chciałam uniknąć niepotrzebnej konfrontacji w Gildii, ale jak widać Mistrz ma inne plany wobec mnie. Cóż, nie mam chyba wyjścia. Mogę jedynie ograniczyć mój pokaz umiejętności.
- Proponuję wybrać jakieś ustronne miejsce, nie chcę niepotrzebnej publiczności - mruknęłam niechętnie, wychodząc właśnie z budynku u boku mistrza.
- Spokojnie, będę tylko ja i ty - odpowiedział z zadowoleniem.
- I to mnie też martwi - burknęłam cicho.
- Mówiłaś coś? - spytał, spoglądając w moją stronę pytającym wzrokiem.
- Nie - rzuciłam krótko bez zainteresowania. Po 10 minutach drogi dotarliśmy na niewielką polankę, z dala od miasta i Fairy Tail.
- To ja zdecyduję kiedy walka się skończy - oznajmił wesoło staruszek.
- Oby nie zbyt późno - powiedziałam niechętnie, ustawiając się na przeciw Macarova.
- Gotowa? - zapytał już poważniej.
 -Taa - mruknęłam. Stanęłam w pozycji bojowej by przygotować się na ewentualny atak.
- Zaczynaj Mistrzu - powiedziałam, obserwując go w skupieniu. Staruszek powiększył swoją prawą rękę i skierował ją w moją stronę. Ja uniknęłam jego ataku i pojawiłam się kawałek obok. Ponownie wymierzył swój cios. Szybkim ruchem wyciągnęłam miecz i znalazłam się przed przeciwnikiem. Zamachnęłam się w jego stronę. Ten jednak odepchnął mnie swoją ręką Tytana i poleciałam na pobliskie drzewo, niszcząc je w drobny mak.
- Co jest Auriel? - spytał z lekkim uśmiechem, z założonymi rękoma na biodrach. - Przecież wiem, że stać cię na więcej - dodał z wyższością. Ja w tym czasie próbowałam się pozbierać.
- Nie chcę przesadzić - wydukałam, opierając się na kolanach.
- Jak przesadzisz to przerwiemy - rzucił, powiększając całe swoje ciało do gigantycznych rozmiarów.
- Skoro tak. -  Podniosłam się pewnie i wyciągnęłam z sakiewki 50 shurikenów, 30 z nich wprawiłam w ruch wirowy. Gwiazdki otoczyły mnie tworząc szczelną barierę, która jest w stanie zadać spore obrażenia, gdy ktokolwiek spróbuje mnie uderzyć. Zamknęłam oczy, skupiłam się. Resztę z nich skierowałam w stronę przeciwnika. Leciały z zawrotną prędkością. Macarov próbował je odrzucić, jednak zmieniłam szybko ich tor lotu i wbiły się w jego lewą nogę. Trysnęła krew, Mistrz syknął z bólu i przykucnął na drugim kolanie.
- To jeszcze nie koniec, dopiero się rozkręcam - powiedziałam ze złowieszczym uśmiechem. Staruszek wymierzył ponownie w moją stronę swoją pięść. Gdy jednak spotkała się z moją barierą, znalazły się na niej rozległe aczkolwiek płytkie rany. Cofnął ją prędko by zmniejszyć uszkodzenia.
- Całkiem przydatna ta osłona - powiedział z lekkim uśmiechem.
- Niemal nie do pokonania - odpowiedziałam tym samym.
- Zobaczymy co ty na to - zaczął pewnie. - Zmieć Ciemność, Deszcz Światła! - Wypowiadając te słowa uwolnił liczne błyski światła lecące w moją stronę.
- To na nic - rzuciłam krótko. Chwilę później wiązki odbiły się od mojej bariery, niczym od lustra, rozpraszając się na wszystkie strony.
- Jak to? - Zdziwił się.
- Moje bronie odbijają magię w 100% - odpowiedziałam szyderczo, zatrzymując przy tym ruch moich shurikenów. Schowałam je z powrotem do mojej sakiewki, a zamiast tego chwyciłam w dłoń mój miecz. - Myślałam, że stać cię na więcej mistrzu - dodałam zadziornie.
- Zapewniam cię, że potrafię o wiele więcej, niż to co pokażę tutaj - odpowiedział wesoło.
- Mogę powiedzieć to samo - odparłam unosząc kąciki ust w górę.
- Zaraz to zakończymy - powiedział i ułożył dłonie na kształt trójkąta, a po chwili wypuścił z ust silny podmuch światła. Stanęłam w pozycji bojowej, a gdy wiązka była wystarczająco blisko, zamachnęłam się i rozproszyłam ją swoim mieczem na dwie strony.
- Teraz moja kolej. - Po tych słowach zniknęłam z pola widzenia Mistrza. Ten zaczął gorączkowo się rozglądać. Rozpoczęłam w tym czasie salwę uderzeń mieczem w ciało staruszka, jednocześnie znikając i pojawiając się w innych miejscach wokół niego. Nie mógł mnie w żaden sposób dogonić, czy dosięgnąć. Jeden po drugim wymierzałam ciosy, starając się jednocześnie nie przesadzić, by nie odczuł zbyt mocno moich ataków. Pojawiałam się jedynie na sekundę, by ponownie rozpłynąć się w powietrzu. Mój przeciwnik był zdezorientowany i słabł z każdą chwilą. Po chwili przestałam i stanęłam w bezpiecznej odległości od niego.
- Skąd u ciebie taka prędkość i zerowe zmęczenie? - zapytał poważnie, chwiejąc się lekko z naporu ciosów.
- Teleportację opanowałam do perfekcji - zaczęłam chowając swoją broń do kabury. - Poza tym jestem w stanie wyczytać z twoich myśli jakie ruchy wykonasz, dzięki magii telepatii - dodałam.
- Interesujące - pogładził się po brodzie w zadumie i usiadł.
- Moją podstawową magią jest Telekineza, Teleportacja i Telepatia, czyli swego rodzaju magie umysłu. Dodatkowo szermierka nie jest mi obca. Dzięki perfekcyjnej kontroli nad przepływem magii przez moje ciało, żadna z moich umiejętności nie zużywa praktycznie zasobów mojej mocy. Wiele lat nad tym pracowałam, wiele mnie kosztowało by móc wyciszyć swoją magię do 0. Na obecnym poziomie walka wręcz i szermierka nie kosztuje mnie ani grama magii - dokończyłam z powagą.
- Jakim sposobem potrafisz walczyć bez jej użycia? - zapytał zaskoczony, słysząc moją wypowiedź.
- Tylko moja Teleportacja nie wymaga użycia magii, Telekineza i Telepatia jedynie odrobinę. To zależy też jak wiele przedmiotów chcę kontrolować i na jak wielkim obszarze. Szermierkę i walkę w ręcz mam opanowaną doskonale więc nie potrzebuję magii by komuś dokopać - odparłam z uśmiechem. - To wymagało lat intensywnej pracy, wiele cierpienia i bólu. Jednym słowem nie miałam wyjścia - kontynuowałam już z powagą w głosie.
- Jesteś niemal niepokonana - rzucił wesoło.
- To może tak wyglądać, jednak daleko mi do ideału. Moje umiejętności nie są jedyne w swoim rodzaju, nie tylko ja potrafię się nimi posłużyć. Jest kilka osób które je opanowały. Może nie wszystkie na raz, ale z kilkoma osobami miałabym problem - oznajmiłam już z lekkim uśmiechem.
- Ze mną nie miałaś problemu - dodał śmiejąc się.
- Gdybyśmy byli wrogami, z pewnością byś się nie hamował tak jak teraz - odparłam.
- Też racja - stwierdził pogodnie.
- Mam jeszcze kilka asów w rękawie, ale o tym dowiesz się innym razem - puściłam zadziornie oczko.
- Już się boję - zaśmiał się nieznacznie. - Wracajmy - dodał wstając.
- A co z moją rangą? - spytałam z lekką nadzieją w głosie.
- Nie wszystko na raz, spokojnie - powiedział i ruszył w kierunku gildii. Widać było, że trochę wysiłku kosztowała go ta walka, jego ubranie było lekko postrzępione. Ja podążyłam za nim, mimo wszystko odczuwałam delikatne zmęczenie. Tak jak sądziłam, na tą konfrontację użyłam więcej siły i magii, niż zazwyczaj. Po chwili dotarliśmy na miejsce. Gdy Mistrz otwarł drzwi, wzrok wszystkich magów skupił się na nas. Gdy zobaczyli jak wygląda staruszek, na ich twarzach pojawiło się niemałe zaskoczenie. Macarov odchrząknął znacząco i uniósł rękę w górę.
- Słuchajcie dzieciaki! - uniósł głos by do każdego dotarły jego słowa. - Mamy nowego maga klasy S, pogratulujcie Auriel! - wrzasnął radośnie, spoglądając w moją stronę. Ja spojrzałam zaskoczona na jego reakcję, myślałam raczej, że oblałam skoro nie mówił nic konkretnego.
- Gratulację Auriel! - wrzasnęła podbiegająca do mnie Mira i rzuciła mi się na szyję. Skrzywiłam się lekko w niezadowoleniu i lekko ją odepchnęłam.
- Dzięki Mira, ale nie trzeba - rzuciłam z zakłopotaniem.
- No w końcu ktoś zobaczył w tobie maga! - wtrącił Gildarts z głupim uśmieszkiem.
- Wredny stary zbok! - krzyknęłam z irytacją i walnęłam go w głowę.
- Nie musiałaś! - rzucił niezadowolony, masując obolałą głowę.
- Mężczyzna! - wykrzyczał Elfman. Chyba to miało oznaczać, że mi gratuluje...
- Ja też chcę już być magiem klasy S! - wyleciał Natsu z zaciętością w głosie.
- Spokojnie chłopcze, na ciebie też przyjdzie czas - powiedział Macarov uspokajająco.
Ja natomiast wykorzystałam chwilę zamieszania przy drzwiach i udałam się w stronę tablicy ogłoszeń, gdzie w końcu mogłam obejrzeć ciekawe misje. Podczas przeglądania ofert podeszła jedyna osoba, która działała mi w tej gildii na nerwy. Próbowałam opanować irytację i nie zwracałam na nic uwagi.
- Skoro tak szybko zdobyłaś tą rangę, to może pokażesz w końcu, co potrafisz - usłyszałam głos, który brzmiał lekceważąco.
- Nie twoja sprawa Laxus - syknęłam nie odwracając wzroku od tablicy.
- Może boisz się porażki? - spytał z wyższością w głosie.
- Słuchaj chłopcze, ja nie mam w zwyczaju udowadniać nikomu swojej siły i to jeszcze na członkach gildii. Tak jak ty zrobiłeś to jakiś czas temu, krzywdząc przy tym wiele osób - odpowiedziałam gniewnie, spoglądając na niego z pogardą. Widać było jak wzbiera się w nim wściekłość. Chyba dotknęły go te słowa, bo wokół niego pojawiały się błskawice. Wszyscy magowie widząc sprzeczkę wstrzymali oddech. Blondyn zacisnął mocno pięść i cisnął nią w mój brzuch. Pod wpływem siły przeleciałam dobrych kilka metrów przez gildię, wpadając z impetem na stół, z którego pozostały same wióry.
- Laxus! - wrzasnął przerażony i wściekły mistrz, widząc całe zdarzenie.
Ja natomiast czułam wszystkie swoje kości, niezmierny ból rozprzestrzeniał się po moim ciele. Podniosłam się lekko by usiąść i odetchnąć. Oddychałam niemiarowo, ciężko dyszałam. Zapadła głucha cisza, czułam wzrok wszystkich na swoim ciele. Zakaszlałam, przykładając ręce do ust. Gdy je oddaliłam zobaczyłam krew, swoją krew. Przyglądałam się im jeszcze przez chwilę. Czułam gorąc rozchodzący się po moim organizmie. Gniew rosnący we mnie, złość która musiała mieć gdzieś ujście. Powoli traciłam nad sobą kontrolę.
- Moja własna krew, znów na moich dłoniach, ciele...  - szepnęłam beznamiętnie, tępo spoglądając wciąż w jedno miejsce. W miejsce gdzie bordowy płyn spływał z moich palców. Włosy powoli zaczęły mi się unosić. Wszystko wokół się trzęsło, stoły, krzesła, budynek.
- Auriel uspokój się! - krzyczał Gildarts widząc co się wokół dzieje.
Jego słowa jednak nie robiły na mnie wrażenia. Wciąż się nie ruszałam, patrzyłam jedynie nieustannie w jeden punkt. Przepełniała mnie ogromna moc, siła nad którą nie potrafiłam zapanować.  Hebanowe kosmyki tańczyły w powietrzu. Oczy zachodziły mi mgłą, traciłam świadomość. Powoli podnosiłam się, by stanąć równo na nogach. Gdy już stanęłam pewnie, opuściłam głowę w dół. Laxus przyglądał się zaskoczony, nie ruszając się z miejsca. Zwinnym ruchem wyciągnęłam miecz z kabury i pojawiłam się przed nim, powalając go na ziemię. Przyłożyłam do jego szyi swoją broń i mocno ją przycisnęłam. Moja głowa wciąż była opuszczona, nie zwracałam uwagi na nic co dzieje się wokół. Tylko gniew wypełniał mnie od środka.
- Cholera Auriel! - wrzeszczał w panice Clive. - Opanuj się dziewczyno, zabijesz go!
"Zabijesz go", te dwa słowa kotłowały się w mojej głowie. Usłyszałam tym razem krzyk szatyna. Włosy bezwładnie opadły mi na ramiona. Uniosłam głowę i zobaczyłam jak krople krwi spływają po klindze mojego miecza, lecz tym razem to nie była moja krew. Spojrzałam na twarz blondyna, była blada. Ujrzałam w jego oczach strach, gdzieś tam głęboko, pod 'maską' tego osiłka. Kolejny raz wzbudzam przerażenie w ludziach... Znów ktoś cierpi niepotrzebnie, i to jeszcze przeze mnie. Oddaliłam broń, poczułam kłucie w sercu. Spuściłam smutno wzrok.
- Daj mi już spokój Laxus - szepnęłam by tylko on to usłyszał. Spoglądał na mnie zaskoczony. Wstałam niepewnie chowając miecz i ruszyłam w stronę wyjścia. W pomieszczeniu panowała cisza i napięta atmosfera, każdy bał się cokolwiek powiedzieć. Gildarts lekko wychylił się w moją stronę.
- Zostaw mnie teraz - rzuciłam sucho, nie patrząc na niego. Po chwili wyszłam w budynku.

5 komentarzy:

  1. Na koniec to sama się przestraszyłam reakcją dziewczyny O.O A tak w ogóle to jestem pierwsza! NARESZCIE! Dziwne, że nikt nie skomentowałam wcześniej? Hahahaha Laxus w końcu oberwał i że tak powiem, "nasrał" w gacie ze strachu xD Clive też przerażony był... no nie powiem, robi się ciekawie ;d Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurka, ale walka :D Nawet dwie, jestem ciekawa jakby było w prawdziwej walcze Makarova z Auriel, dziewczyna jest strasznie silna. No i akcja z Laxusem, tak jak Chan lee-chan (ale to brzmi xD) napisała, niemal zesrał się w gacie :D Lubie go ale dobrze mu tak hehe :P Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. CO ZA WALKA *.*
    no świetnie było! Jezu nie mogłam oderwać wzroku bo chciałam wiedzieć co sie stanie i jaki będzie wynik *.*
    Laxus wystraszony? Coś nowego :D Wspaniałą notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym Cię powiadomić o nominacji do nagrody Libster Awar ds! Po więcej szczegółów zapraszam na:
    http://konoha-high-school-live.blogspot.com/
    lub
    http://zupelnie-nowy-rozdzial.blogspot.com/
    w zakładce 'Libster Awards'.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku... Czytałam to ostatnio i zapomniałam, jak na cholerę komentarza zostawić!*Baka-desu, baka-desu/tłucze się po łbie*... Eh... To, jakby to nazwać?
    WOW.
    Auriel jest świetna-to jedyne, co wykrztusiłam, po tym, jak przypomniałam sobie treść rozdziału. Nie stać mnie na zbyt długi komentarz, bo sama piszę zawzięcie u siebie :D Możliwe, że jeszcze dzisiaj walnę rozdziała... Ciekawą magię ma swoją drogą Auriel, ciekawa jestem, czy kryje się za tym coś większego =-=... Oj tak, hm... No, ja się cieszym, że rozdział jest, więcej sensownego czegoś ze mnie nie wyciągniesz... Lecę pisać rozdział =_=... Bayoł!
    Wracając... No, nieźle mu przypie**** nasza Auri-chan! Oł yea! Przypomina mi się, jak pisałam walkę Rose vs Laxus u siebie, jeszcze w starej historii... Oj, to były czasy... Poniewierać pana błyskawica, to czysta przyjemność!

    OdpowiedzUsuń