sobota, 2 marca 2013

Niespokojna noc



Spacerowałam wzdłuż plaży, czując jak moje bose stopy obmywa morska toń. Byłam dość daleko od miasteczka, coraz bardziej oddalałam się od zaludnionego miejsca. Było tutaj tak spokojnie i inspirująco, słyszałam tylko odgłosy morskich fal i mew, latających nad moją głową. Zbliżał się już wieczór, spędziłam samotnie niemal cały dzień. Na horyzoncie pojawił się zachód słońca, przystanęłam więc na chwilę, aby nie przegapić takiego widoku. Stanęłam naprzeciwko ukrywającej się czerwonej gwiazdy i pozwoliłam, by wiatr poruszał moimi włosami i otrzymanym od Laxusa płaszczem. Zakryłam się nim szczelniej, gdy poczułam chłodną bryzę na swoim ciele. Pod nim miałam nieszczęsne bikini, przez które czułam się upokorzona. Nie mogłam oderwać wzroku, widząc niebo mieniące się w różnych kolorach tęczy. 

- Mistrz cię przysłał? – zapytałam spokojnie, nie spoglądając w stronę stojącej za mną osoby.
- Tak. Skąd wiedziałaś o mojej obecności? – usłyszałam głos za sobą.
- Wiem, że byłeś tutaj od jakieś czasu – odpowiedziałam. – Czułam naelektryzowane powietrze wokół siebie – dodałam, siadając na piasku wygodnie i oglądając otaczający mnie krajobraz.
- Dziadek kazał przekazać, że zatrzymaliśmy się w hotelu „Sunrise” – stwierdził, zajmując miejsce po mojej prawej stronie.
- Dzięki, jaki jest mój numer pokoju? – spytałam beznamiętnie.
- 26, ale dzielisz go ze mną – oznajmił z niezadowoleniem w głosie.
- To było do przewidzenia – westchnęłam zrezygnowana. – Nie jestem teraz odpowiednią osobą do towarzystwa, więc jeśli to wszystko, to lepiej będzie jeśli wrócisz do reszty – spoważniałam.
- Nie zamierzam o nic cię męczyć, każdy ma swoje tajemnice o których nie lubi rozmawiać – powiedział chłodno.
- Racja, niewiele jest rzeczy o których lubię rozmawiać – uśmiechnęłam się nieznacznie pod nosem, patrząc wprost przed siebie.
- Zauważyłem – rzucił. – Chyba lubisz takie widoki? – zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Owszem, natura to coś nieokiełznanego, niebezpiecznego, a jednocześnie zharmonizowanego. Rządzi się swoimi prawami, a mimo to nie wyrządza nikomu krzywdy.  W przeciwieństwie do ludzi, którzy nie wiedzą jaka jest wartość ludzkiego życia i szacunek do drugiego człowieka – odpowiedziałam poważnie, kładąc się na plecach i założyłam ręce za głowę. Wzrok skierowałam w pojawiające się gwiazdy na nieboskłonie.
- Jesteś dość surowa – stwierdził lekko zdziwiony moimi słowami. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie, taki jest dzisiejszy świat – odparłam niewzruszona. Widziałam kątem oka jak Laxus przygląda się moim bliznom. Przymknęłam oczy. – Chcesz wiedzieć skąd się wzięły? – spytałam ze spokojem w głosie.
- Ale o czym mówisz? – lekko się zmieszał i odwrócił wzrok.
- Wiem, że patrzyłeś na moje blizny – stwierdziłam zimnym tonem.
- Przypadkiem – mruknął niepewnie, nie wiedząc jak zareagować.
- To „prezent” od pewnego mężczyzny – oznajmiłam z jadem w głosie i wlepiłam pusty wzrok w niebo.
- Jak to? – zapytał z niemałym zaskoczeniem.
- Po prostu, byłam jego zabawką i własnością – rzuciłam oschle.
- To nieludzkie – warknął, zaciskając pięść.
- W porządku, przywykłam do swojego wyglądu – uniosłam kąciki ust w górę.
- Nie wyglądają źle – powiedział z niepewnością w głosie, spoglądając na mnie. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Nie kłam – uśmiechnęłam się, nie patrząc w jego stronę.
- Ale…
- Przestań – przerwałam mu surowo i spojrzałam na niego ostrym wzrokiem. – Nie sil się na uprzejmość Laxus, wiem, że myślisz inaczej. Nie próbuj mnie okłamywać, bo wiem co myślisz. Telepatia to też jedna z moich umiejętności – dodałam srogo, przewiercając go swoimi oczami. Widząc mój wyraz twarzy zmieszał się i po chwili spoważniał, odwracając głowę w drugą stronę.
- Doskonale wiem jak wyglądam, takie blizny szpecą ciało, szczególnie kobiece. Pogodziłam się już z tym, że nigdy nie będzie takie jak innych kobiet – oznajmiłam już spokojniej, powracając wzrokiem na nieboskłon.
- Nikt nie jest idealny – powiedział zimno.
- To chyba nie jest najlepszy dobór słów w moim przypadku – zaśmiałam się pod nosem. – Przynajmniej mogę ukryć je przed litościwym wzrokiem społeczeństwa – dodałam poważnie. Zapadła cisza, jednak nikomu ona nie przeszkadzała. Wsłuchiwałam się w wieczorne odgłosy natury, czując delikatną bryzę na swoim ciele. Po kilkunastu minutach mój trans przerwał niepewny ton blondyna.
- Odnośnie ostatnich wydarzeń w gildii…
- Nie musisz przepraszać – wtrąciłam spokojnie, spojrzał na mnie zdziwiony. – Ja też nie byłam do końca w porządku, zapomnijmy o wszystkim – dopowiedziałam pogodnie. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem delikatnie.
- Czytanie w myślach to niebezpieczna rzecz – stwierdził.
- Na szczęście sama mogę decydować o tym kiedy chcę to robić. Gdybym tego nie kontrolowała, to usłyszałabym zbyt wiele – powiedziałam, przybierając poważny wyraz twarzy.
- Domyślam się – powiedział chłodno, jak na niego przystało i podniósł się z miejsca. – Wracam do hotelu, płaszcz możesz mi zwrócić później – dodał i skierował się do miasta.
- Dzięki – szepnęłam, uśmiechając się pod nosem. 

Leżałam na plaży jeszcze jakiś czas, aż nie zapadła noc. Nie było jednak całkowicie ciemno, w tafli wody odbijał się mocno świecący księżyc, a gwiazdy wtórowały mu swoim blaskiem. Nie było żadnej chmurki, przede mną rozpościerał się widok zapierający dech w piersi. Kiedy zrobiło się już chłodno, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę hotelu. Po kilkunastu minutach dotarłam na miejsce. Zameldowałam się w recepcji i poszłam do pokoju. Wewnątrz zastałam Dreyara, który siedział w fotelu. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu i zauważyłam w nim dwuosobowe łóżko, a kanapy tym razem nie było.
- Jak widzę postarali się, aby nie było dwóch miejsc do spania – zaśmiałam się pod nosem, podchodząc do aneksu kuchennego.
- Zauważyłem – mruknął z lekką irytacją.
- Nie poradzisz, trzeba się pogodzić z tym, że będą nieudolnie próbować nas swatać – stwierdziłam rozbawiona, przygotowując dwa kubki herbaty.
- Nie wiem po co – prychnął.
- Pewnie uważają, że do siebie pasujemy – oznajmiłam pogodnie, niosąc napoje. Jeden położyłam przed blondynem, a sama usiadłam naprzeciwko niego, sącząc powoli gorący płyn.
- Głupota – rzucił niezadowolony, składając ręce na klatce piersiowej w akcie protestu.
- Mi to nie przeszkadza, i tak efektów nie zobaczą – wzruszyłam ramionami obojętnie.
- To się robi męczące – powiedział niechętnie.
- Podejdź do tego z dystansem, nie ma się czym przejmować. Przecież i tak im się nie uda, mam rację? – spojrzałam na niego z zainteresowaniem.
- Racja – przytaknął ze spokojem w głosie i dokończył pić swój napój.
- No właśnie – potwierdziłam, unosząc kąciki ust i sięgnęłam do swoich rzeczy po książkę.
- Znów zamierzasz nie spać? – zapytał, przyglądając mi się.
- Martwisz się? – spytałam z chytrym uśmieszkiem, odrywając na chwilę wzrok od kartek.
- Nie – prychnął i wstał z miejsca.
- Dobranoc – uśmiechnęłam się do siebie i wróciłam do lektury.

Mag nie odpowiedział, tylko położył się od razu spać. Ułożyłam się wygodnie w fotelu i zagłębiłam się w czytanych stronach. Tym razem studiowałam historię magii i jej rodzaje, przynajmniej to, co do tej pory zdołano się dowiedzieć na jej temat. Po kilku godzinach czułam lekkie zmęczenie na powiekach, próbowałam je zwalczyć mocną kawą, jednak niewiele to dało. Niespodziewanie straciłam świadomość i zasnęłam.

Byłam w jasnym pomieszczeniu, w którym na suficie były liczne lampy. Ściany miały surowy betonowy kolor, podłoga była zimna i chropowata. Czułam na swoich przegubach ucisk, podobny do tego na kostkach. Gdy zwróciłam wzrok w tę stronę, ujrzałam łańcuchy, które krępowały moje ruchy. Byłam przymocowana do ściany, próbowałam się ruszyć, ale nic to nie dało. Ubranie miałam rozdarte, ledwo zakrywało moje piersi i uda. Pokrywały je plamy krwi, niektóre były dość świeże, inne już zaschnięte. Po moim ciele rozchodził się przeszywający ból. Przede mną pojawiło się kilka zamazanych sylwetek, próbowałam je rozpoznać, jednak bez efektu. Nie widziałam zbyt dobrze. Nagle w moją stronę poleciały jakieś ataki, różnego rodzaju magia. Nie mogłam się osłonić, dosięgły mnie. Poczułam ogromny ból, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego głosu. Traciłam coraz więcej sił, pod naporem kolejnych ciosów. Byłam kompletnie bezsilna, moje ciało odmówiło posłuszeństwa, zawisło bezwładnie na łańcuchach.

Odzyskałam świadomość, ale czułam się kompletnie oszołomiona. Siedziałam w fotelu zalana potem. Moje serce biło, jakby miało mi zaraz wyskoczyć. Przerażenie ogarnęło mnie zupełnie. Nie potrafiłam wyrównać oddechu, ciężko dyszałam. Pochyliłam się do przodu i oparłam ręce na kolanach. Patrzyłam tępo w jeden punkt, próbując się uspokoić.
- Wszystko w porządku? – spytał niepewnie Laxus, który wyszedł pośpiesznie z łazienki, kiedy usłyszał niepokojące dźwięki dochodzące z pokoju. Było już rano, a on stał w samych spodniach i jeszcze w mokrych włosach.
- Zaraz dojdę do siebie – odpowiedziałam cichym głosem. Powoli wracałam do normy, oddech się wyrównał i akcja serca spowolniła się.
- Zasnęłaś w nocy – odparł z lekkim niepokojem.
- Niestety – rzuciłam lekko poddenerwowana i wstałam z miejsca. Dopiero teraz zauważyłam, że byłam przykryta kocem, który teraz opadł na ziemie. Złożyłam go w kostkę i odłożyłam na miejsce, to samo uczyniłam z płaszczem mężczyzny. – Wybacz, że musiałeś na to patrzeć – mruknęłam niechętnie i minęłam go, wchodząc do aneksu kuchennego.
- To dlatego nie chcesz spać? – zapytał z zainteresowaniem w głosie.
- Między innymi – rzuciłam oschle, unikając jego wzroku i zaczęłam przygotowywać śniadanie.
- Koszmary? – drążył.
- Tak – odpowiedziałam zimno, kończąc kanapki. Ułożyłam je na talerzu i zaniosłam je na stolik, przy którym siedział młody Dreyar. – Nie mam weny żeby przygotować coś lepszego – stwierdziłam, zajmując miejsce naprzeciw niego.
- Nie musiałaś w ogóle tego robić – oznajmił, spoglądając w moją stronę.
- Smacznego – powiedziałam beznamiętnie i zaczęłam jeść.

Podczas posiłku nie zamieniliśmy już słowa. Kiedy skończyłam swoją porcję, umyłam naczynia i weszłam do łazienki. Udałam się od razu pod prysznic i puściłam chłodną wodę. Czułam krople spływające po moim ciele, to jest takie odświerzające i pobudzające. Po kilkunastu minutach zakręciłam kran i sięgnęłam po ręcznik. Zorientowałam się, że nie zabrałam żadnych swoich rzeczy, pięknie… Owinęłam się szczelnie i po cichu otworzyłam drzwi, z nadzieję, że nie zastanę Laxusa. Niestety nie miałam szczęścia i przed sobą widziałam blondyna, który spoglądał na mnie znaczącym wzrokiem. Spojrzałam na niego spod byka i prychnęłam pod nosem.
- Nie wpatruj się tak we mnie, i tak nie ma na co patrzeć – rzuciłam zirytowana jego wzrokiem, błądzącym po moim ciele.
- Nie powiedziałbym – skrzyżował ręce na piersiach, nie dając mi spokoju. W moich oczach pojawiła się złość i obdarowałam go morderczym spojrzeniem.
- Mówiłam żebyś nie kła… - przerwałam w połowie, a moje oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu.
- To co tym razem wyczytałaś z moich myśli? – zapytał uśmiechając się chytrze pod nosem i uniósł znacząco brew.
- Dobra dobra – mruknęłam i złapałam w rękę swoje rzeczy.
- Nie dla każdego musi wszystko wyglądać tak samo – oparł się o ścianę i uniósł kąciki ust w górę, przymykając powieki. Minęłam go bez słowa i wróciłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i przyjrzałam się sobie w lustrze.
- Może nie wyglądam tak źle – powiedziałam cicho, spoglądając w swoje odbicie. Uśmiechnęłam się do siebie i pokręciłam przecząco głową. – Niee, to głupie. Nie powinnam się nawet nazywać kobietą – dodałam pogodnie i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam na siebie błękitne Hōmongi, zdobione w dole i na ramionach delikatnym, kwiatowym wzorem. Dopełniłam je białym obi w różowe kwiaty wiśni i spięłam włosy w luźny kok, wpinając w nie srebrny grzebień. To było jedne z najbardziej uroczystych kimon. Wyszłam z pomieszczenia, a Dreyara zamurowało na mój widok.
- Ekhm – odchrząknęłam znacząco. Słysząc to, blondyn momentalnie otrząsnął się z szoku.
- Co to za okazja? – wydukał zaskoczony moim wyglądem.
- Aż tak źle wyglądam? – spytałam, unosząc brew w górę.
- Nie, wręcz przeciwnie – rzucił śmiało.
- Dzisiaj w mieście jest Festiwal Lata, sporo ludzi się zjeżdża i będzie wiele atrakcji – oznajmiłam pogodnie.
- Odniosłem wrażenie, że nie przepadasz za tego typu imprezami – powiedział.
- Racja, ale w końcu kiedyś trzeba się „uspołecznić” – odpowiedziałam z uśmiechem i zaczęłam lekko ogarniać pokój przed wyjściem.
- To może i ja skorzystam – stwierdził i poszedł przebrać się w coś odpowiedniejszego.

4 komentarze:

  1. O jeeeej już sobie ją wyobrażam jak świetnie musiała wyglądać w tym kimono *.*
    Uwielbiam to opowiadanie :D
    Czytałam z napięciem, ale niestety szybko był juz koniec rozdziału ;c Czekam na next!
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosssskie! Ciekawa jestem, co wyczytała z jego myśli :3 Po prostu muszę wiedzieć! Proszę, Alice, powiedz mi, co on pomyślał >///<
    Mia~chan : Nie no znowu? Sun, ty masz obsesję na jego punkcie!
    A co mam zrobić, jak nikt mnie nie chce T^T Ale i tak się już do tego przywykłam.
    Mia~chan: No dobrze, już dobrze. Ale muszę przyznać, że Auriel (o ile dobrze zapamiętałam imię) i Laxus do siebie pasują...
    No widzisz! I ty też masz na nim obsesję!
    Mia~chan : Oj tam, oj tam :D
    ZABIŁAŚ Jednorożca MORDERCZYNI!!

    Co do rozdziału: kawai, kawai i jeszcze raz KAWAII!!! <3
    Ja chcieć więcej! Więcej!
    Mia~chan : Czas minął! Idź pisz rozdział o swoim ukochanym
    Hai, hai TT.TT

    PS> Te usunięcia to sprawka mego złowrogiego wroga: mój brat XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hoho, no tego to się nie spodziewałam - Laxus wymięka xD Tworzy się dość miła atmosfera między nimi (zaciera ręce) tylko czekać na więcej :D :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :D Laxus jest miły :O I bardzo dobrze :3 Uwielbiam czytać twoje opowiadnie <3
    Czekam na next :33

    OdpowiedzUsuń