Spacerowałam wzdłuż plaży, czując jak moje bose stopy obmywa
morska toń. Byłam dość daleko od miasteczka, coraz bardziej oddalałam się od
zaludnionego miejsca. Było tutaj tak spokojnie i inspirująco, słyszałam tylko
odgłosy morskich fal i mew, latających nad moją głową. Zbliżał się już wieczór,
spędziłam samotnie niemal cały dzień. Na horyzoncie pojawił się zachód słońca,
przystanęłam więc na chwilę, aby nie przegapić takiego widoku. Stanęłam naprzeciwko
ukrywającej się czerwonej gwiazdy i pozwoliłam, by wiatr poruszał moimi włosami
i otrzymanym od Laxusa płaszczem. Zakryłam się nim szczelniej, gdy poczułam
chłodną bryzę na swoim ciele. Pod nim miałam nieszczęsne bikini, przez które
czułam się upokorzona. Nie mogłam oderwać wzroku, widząc niebo mieniące się w
różnych kolorach tęczy.
- Mistrz cię przysłał? – zapytałam spokojnie, nie spoglądając
w stronę stojącej za mną osoby.
- Tak. Skąd wiedziałaś o mojej obecności? – usłyszałam głos
za sobą.
- Wiem, że byłeś tutaj od jakieś czasu – odpowiedziałam. –
Czułam naelektryzowane powietrze wokół siebie – dodałam, siadając na piasku
wygodnie i oglądając otaczający mnie krajobraz.
- Dziadek kazał przekazać, że zatrzymaliśmy się w hotelu „Sunrise”
– stwierdził, zajmując miejsce po mojej prawej stronie.
- Dzięki, jaki jest mój numer pokoju? – spytałam beznamiętnie.
- 26, ale dzielisz go ze mną – oznajmił z niezadowoleniem w
głosie.
- To było do przewidzenia – westchnęłam zrezygnowana. – Nie jestem
teraz odpowiednią osobą do towarzystwa, więc jeśli to wszystko, to lepiej
będzie jeśli wrócisz do reszty – spoważniałam.
- Nie zamierzam o nic cię męczyć, każdy ma swoje
tajemnice o których nie lubi rozmawiać – powiedział chłodno.
- Racja, niewiele jest rzeczy o których lubię rozmawiać –
uśmiechnęłam się nieznacznie pod nosem, patrząc wprost przed siebie.
- Zauważyłem – rzucił. – Chyba lubisz takie widoki? –
zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Owszem, natura to coś nieokiełznanego, niebezpiecznego, a
jednocześnie zharmonizowanego. Rządzi się swoimi prawami, a mimo to nie
wyrządza nikomu krzywdy. W
przeciwieństwie do ludzi, którzy nie wiedzą jaka jest wartość ludzkiego życia i
szacunek do drugiego człowieka – odpowiedziałam poważnie, kładąc się na plecach
i założyłam ręce za głowę. Wzrok skierowałam w pojawiające się gwiazdy na
nieboskłonie.
- Jesteś dość surowa – stwierdził lekko zdziwiony moimi
słowami. Pokręciłam przecząco głową.
- Nie, taki jest dzisiejszy świat – odparłam niewzruszona.
Widziałam kątem oka jak Laxus przygląda się moim bliznom. Przymknęłam oczy. – Chcesz
wiedzieć skąd się wzięły? – spytałam ze spokojem w głosie.
- Ale o czym mówisz? – lekko się zmieszał i odwrócił wzrok.
- Wiem, że patrzyłeś na moje blizny – stwierdziłam zimnym
tonem.
- Przypadkiem – mruknął niepewnie, nie wiedząc jak
zareagować.
- To „prezent” od pewnego mężczyzny – oznajmiłam z jadem w
głosie i wlepiłam pusty wzrok w niebo.
- Jak to? – zapytał z niemałym zaskoczeniem.
- Po prostu, byłam jego zabawką i własnością – rzuciłam oschle.
- To nieludzkie – warknął, zaciskając pięść.
- W porządku, przywykłam do swojego wyglądu – uniosłam kąciki
ust w górę.
- Nie wyglądają źle – powiedział z niepewnością w głosie,
spoglądając na mnie. Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Nie kłam – uśmiechnęłam się, nie patrząc w jego stronę.
- Ale…
- Przestań – przerwałam mu surowo i spojrzałam na niego
ostrym wzrokiem. – Nie sil się na uprzejmość Laxus, wiem, że myślisz inaczej.
Nie próbuj mnie okłamywać, bo wiem co myślisz. Telepatia to też jedna z moich
umiejętności – dodałam srogo, przewiercając go swoimi oczami. Widząc mój wyraz
twarzy zmieszał się i po chwili spoważniał, odwracając głowę w drugą stronę.
- Doskonale wiem jak wyglądam, takie blizny szpecą ciało,
szczególnie kobiece. Pogodziłam się już z tym, że nigdy nie będzie takie jak
innych kobiet – oznajmiłam już spokojniej, powracając wzrokiem na nieboskłon.
- Nikt nie jest idealny – powiedział zimno.
- To chyba nie jest najlepszy dobór słów w moim przypadku –
zaśmiałam się pod nosem. – Przynajmniej mogę ukryć je przed litościwym wzrokiem
społeczeństwa – dodałam poważnie. Zapadła cisza, jednak nikomu ona nie
przeszkadzała. Wsłuchiwałam się w wieczorne odgłosy natury, czując delikatną
bryzę na swoim ciele. Po kilkunastu minutach mój trans przerwał niepewny ton
blondyna.
- Odnośnie ostatnich wydarzeń w gildii…
- Nie musisz przepraszać – wtrąciłam spokojnie, spojrzał na
mnie zdziwiony. – Ja też nie byłam do końca w porządku, zapomnijmy o wszystkim –
dopowiedziałam pogodnie. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem delikatnie.
- Czytanie w myślach to niebezpieczna rzecz – stwierdził.
- Na szczęście sama mogę decydować o tym kiedy chcę to
robić. Gdybym tego nie kontrolowała, to usłyszałabym zbyt wiele – powiedziałam, przybierając
poważny wyraz twarzy.
- Domyślam się – powiedział chłodno, jak na niego przystało
i podniósł się z miejsca. – Wracam do hotelu, płaszcz możesz mi zwrócić później
– dodał i skierował się do miasta.
- Dzięki – szepnęłam, uśmiechając się pod nosem.
Leżałam na plaży jeszcze jakiś czas, aż nie zapadła noc. Nie
było jednak całkowicie ciemno, w tafli wody odbijał się mocno świecący księżyc,
a gwiazdy wtórowały mu swoim blaskiem. Nie było żadnej chmurki, przede mną
rozpościerał się widok zapierający dech w piersi. Kiedy zrobiło się już
chłodno, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę hotelu. Po kilkunastu
minutach dotarłam na miejsce. Zameldowałam się w recepcji i poszłam do pokoju.
Wewnątrz zastałam Dreyara, który siedział w fotelu. Rozglądnęłam się po
pomieszczeniu i zauważyłam w nim dwuosobowe łóżko, a kanapy tym razem nie było.
- Jak widzę postarali się, aby nie było dwóch miejsc do
spania – zaśmiałam się pod nosem, podchodząc do aneksu kuchennego.
- Zauważyłem – mruknął z lekką irytacją.
- Nie poradzisz, trzeba się pogodzić z tym, że będą
nieudolnie próbować nas swatać – stwierdziłam rozbawiona, przygotowując dwa
kubki herbaty.
- Nie wiem po co – prychnął.
- Pewnie uważają, że do siebie pasujemy – oznajmiłam pogodnie,
niosąc napoje. Jeden położyłam przed blondynem, a sama usiadłam naprzeciwko niego,
sącząc powoli gorący płyn.
- Głupota – rzucił niezadowolony, składając ręce na klatce
piersiowej w akcie protestu.
- Mi to nie przeszkadza, i tak efektów nie zobaczą –
wzruszyłam ramionami obojętnie.
- To się robi męczące – powiedział niechętnie.
- Podejdź do tego z dystansem, nie ma się czym przejmować. Przecież
i tak im się nie uda, mam rację? – spojrzałam na niego z zainteresowaniem.
- Racja – przytaknął ze spokojem w głosie i dokończył pić
swój napój.
- No właśnie – potwierdziłam, unosząc kąciki ust i sięgnęłam
do swoich rzeczy po książkę.
- Znów zamierzasz nie spać? – zapytał, przyglądając mi się.
- Martwisz się? – spytałam z chytrym uśmieszkiem, odrywając na
chwilę wzrok od kartek.
- Nie – prychnął i wstał z miejsca.
- Dobranoc – uśmiechnęłam się do siebie i wróciłam do lektury.
Mag nie odpowiedział, tylko położył się od razu spać.
Ułożyłam się wygodnie w fotelu i zagłębiłam się w czytanych stronach. Tym razem
studiowałam historię magii i jej rodzaje, przynajmniej to, co do tej pory
zdołano się dowiedzieć na jej temat. Po kilku godzinach czułam lekkie zmęczenie
na powiekach, próbowałam je zwalczyć mocną kawą, jednak niewiele to dało. Niespodziewanie
straciłam świadomość i zasnęłam.
Byłam w jasnym pomieszczeniu, w którym na suficie były
liczne lampy. Ściany miały surowy betonowy kolor, podłoga była zimna i
chropowata. Czułam na swoich przegubach ucisk, podobny do tego na kostkach. Gdy
zwróciłam wzrok w tę stronę, ujrzałam łańcuchy, które krępowały moje ruchy.
Byłam przymocowana do ściany, próbowałam się ruszyć, ale nic to nie dało. Ubranie
miałam rozdarte, ledwo zakrywało moje piersi i uda. Pokrywały je plamy krwi,
niektóre były dość świeże, inne już zaschnięte. Po moim ciele rozchodził się
przeszywający ból. Przede mną pojawiło się kilka zamazanych sylwetek,
próbowałam je rozpoznać, jednak bez efektu. Nie widziałam zbyt dobrze. Nagle w
moją stronę poleciały jakieś ataki, różnego rodzaju magia. Nie mogłam się
osłonić, dosięgły mnie. Poczułam ogromny ból, nie mogłam wydobyć z siebie
żadnego głosu. Traciłam coraz więcej sił, pod naporem kolejnych ciosów. Byłam
kompletnie bezsilna, moje ciało odmówiło posłuszeństwa, zawisło bezwładnie na
łańcuchach.
Odzyskałam świadomość, ale czułam się kompletnie oszołomiona.
Siedziałam w fotelu zalana potem. Moje serce biło, jakby miało mi zaraz
wyskoczyć. Przerażenie ogarnęło mnie zupełnie. Nie potrafiłam wyrównać oddechu,
ciężko dyszałam. Pochyliłam się do przodu i oparłam ręce na kolanach. Patrzyłam
tępo w jeden punkt, próbując się uspokoić.
- Wszystko w porządku? – spytał niepewnie Laxus, który wyszedł
pośpiesznie z łazienki, kiedy usłyszał niepokojące dźwięki dochodzące z pokoju.
Było już rano, a on stał w samych spodniach i jeszcze w mokrych włosach.
- Zaraz dojdę do siebie – odpowiedziałam cichym głosem. Powoli
wracałam do normy, oddech się wyrównał i akcja serca spowolniła się.
- Zasnęłaś w nocy – odparł z lekkim niepokojem.
- Niestety – rzuciłam lekko poddenerwowana i wstałam z
miejsca. Dopiero teraz zauważyłam, że byłam przykryta kocem, który teraz opadł
na ziemie. Złożyłam go w kostkę i odłożyłam na miejsce, to samo uczyniłam z
płaszczem mężczyzny. – Wybacz, że musiałeś na to patrzeć – mruknęłam niechętnie
i minęłam go, wchodząc do aneksu kuchennego.
- To dlatego nie chcesz spać? – zapytał z zainteresowaniem w
głosie.
- Między innymi – rzuciłam oschle, unikając jego wzroku i zaczęłam
przygotowywać śniadanie.
- Koszmary? – drążył.
- Tak – odpowiedziałam zimno, kończąc kanapki. Ułożyłam je
na talerzu i zaniosłam je na stolik, przy którym siedział młody Dreyar. – Nie mam
weny żeby przygotować coś lepszego – stwierdziłam, zajmując miejsce naprzeciw niego.
- Nie musiałaś w ogóle tego robić – oznajmił, spoglądając w
moją stronę.
- Smacznego – powiedziałam beznamiętnie i zaczęłam jeść.
Podczas posiłku nie zamieniliśmy już słowa. Kiedy skończyłam
swoją porcję, umyłam naczynia i weszłam do łazienki. Udałam się od razu pod
prysznic i puściłam chłodną wodę. Czułam krople spływające po moim ciele, to
jest takie odświerzające i pobudzające. Po kilkunastu minutach zakręciłam kran
i sięgnęłam po ręcznik. Zorientowałam się, że nie zabrałam żadnych swoich
rzeczy, pięknie… Owinęłam się szczelnie i po cichu otworzyłam drzwi, z
nadzieję, że nie zastanę Laxusa. Niestety nie miałam szczęścia i przed sobą
widziałam blondyna, który spoglądał na mnie znaczącym wzrokiem. Spojrzałam na
niego spod byka i prychnęłam pod nosem.
- Nie wpatruj się tak we mnie, i tak nie ma na co patrzeć –
rzuciłam zirytowana jego wzrokiem, błądzącym po moim ciele.
- Nie powiedziałbym – skrzyżował ręce na piersiach, nie
dając mi spokoju. W moich oczach pojawiła się złość i obdarowałam go morderczym
spojrzeniem.
- Mówiłam żebyś nie kła… - przerwałam w połowie, a moje oczy
rozszerzyły się w zaskoczeniu.
- To co tym razem wyczytałaś z moich myśli? – zapytał uśmiechając
się chytrze pod nosem i uniósł znacząco brew.
- Dobra dobra – mruknęłam i złapałam w rękę swoje rzeczy.
- Nie dla każdego musi wszystko wyglądać tak samo – oparł się
o ścianę i uniósł kąciki ust w górę, przymykając powieki. Minęłam go bez słowa
i wróciłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą i przyjrzałam się sobie w lustrze.
- Może nie wyglądam tak źle – powiedziałam cicho,
spoglądając w swoje odbicie. Uśmiechnęłam się do siebie i pokręciłam przecząco
głową. – Niee, to głupie. Nie powinnam się nawet nazywać kobietą – dodałam pogodnie
i zaczęłam się ubierać. Nałożyłam na siebie błękitne Hōmongi, zdobione w dole i na ramionach delikatnym, kwiatowym wzorem. Dopełniłam
je białym obi w różowe kwiaty wiśni i spięłam włosy w luźny kok, wpinając w nie
srebrny grzebień. To było jedne z najbardziej uroczystych kimon. Wyszłam z
pomieszczenia, a Dreyara zamurowało na mój widok.
- Ekhm –
odchrząknęłam znacząco. Słysząc to, blondyn momentalnie otrząsnął się z szoku.
- Co to za okazja? –
wydukał zaskoczony moim wyglądem.
- Aż tak źle
wyglądam? – spytałam, unosząc brew w górę.
- Nie, wręcz
przeciwnie – rzucił śmiało.
- Dzisiaj w mieście
jest Festiwal Lata, sporo ludzi się zjeżdża i będzie wiele atrakcji –
oznajmiłam pogodnie.
- Odniosłem
wrażenie, że nie przepadasz za tego typu imprezami – powiedział.
- Racja, ale w końcu
kiedyś trzeba się „uspołecznić” – odpowiedziałam z uśmiechem i zaczęłam lekko
ogarniać pokój przed wyjściem.
- To może i ja
skorzystam – stwierdził i poszedł przebrać się w coś odpowiedniejszego.
O jeeeej już sobie ją wyobrażam jak świetnie musiała wyglądać w tym kimono *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie :D
Czytałam z napięciem, ale niestety szybko był juz koniec rozdziału ;c Czekam na next!
Pozdrawiam ^^
Bosssskie! Ciekawa jestem, co wyczytała z jego myśli :3 Po prostu muszę wiedzieć! Proszę, Alice, powiedz mi, co on pomyślał >///<
OdpowiedzUsuńMia~chan : Nie no znowu? Sun, ty masz obsesję na jego punkcie!
A co mam zrobić, jak nikt mnie nie chce T^T Ale i tak się już do tego przywykłam.
Mia~chan: No dobrze, już dobrze. Ale muszę przyznać, że Auriel (o ile dobrze zapamiętałam imię) i Laxus do siebie pasują...
No widzisz! I ty też masz na nim obsesję!
Mia~chan : Oj tam, oj tam :D
ZABIŁAŚ Jednorożca MORDERCZYNI!!
Co do rozdziału: kawai, kawai i jeszcze raz KAWAII!!! <3
Ja chcieć więcej! Więcej!
Mia~chan : Czas minął! Idź pisz rozdział o swoim ukochanym
Hai, hai TT.TT
PS> Te usunięcia to sprawka mego złowrogiego wroga: mój brat XD
Hoho, no tego to się nie spodziewałam - Laxus wymięka xD Tworzy się dość miła atmosfera między nimi (zaciera ręce) tylko czekać na więcej :D :*
OdpowiedzUsuńSuper :D Laxus jest miły :O I bardzo dobrze :3 Uwielbiam czytać twoje opowiadnie <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :33